Ona : Po imprezie jest niedziela

Nasi dzielni imprezowicze wrócili na pokład ,niedziela przyszła razem z nimi ,a nawet wcześniej. Wrócili w glorii tłukąc szkło i trzaskając czym się dało. Krzysztof zadowolony , że nie wpadł do wody i z wielu innych sobie tylko znanych powodów, zażądał wina. Marynia w nastroju do nocnych opowieści towarzyszyła mu wykazując się dużą cierpliwością do rozkminiania filozoficznych wywodów. Chcąc się chwile przespać starałam się delikatnie wpłynąć na płynną dietę Krzyska ,nie byłam jednak popularna w swoich sugestiach 🙁 Przegrana wróciłam do śpiwora . W końcu Krzysiek przemęczony misternym formułowaniem zdań, których koniec czasem nie dochodził do skutku postanowił w końcu zregenerować siły . Przyszedł do naszej kajuty bardzo zdecydowanym krokiem, ledwo uciekłam , bo sadowił mi się centralnie na głowie. Autorytatywnie obwieścił wielką prawdę , że: nie wygląda to dobrze i zasnął ,tak nagle ,że miałam wątpliwości czy żyje . Żył jednak , a nawet doznał we śnie wielkiej przemiany, bo obudził się jako człowiek niebywałe obowiązkowy. Było już lekko późno ,Marynia z Witkiem wrócili właśnie z kościoła niosąc świeże bułeczki (?) Krzysztof w zasadzie gotowy ,w końcu nie zdążył się rozebrać przystąpił do przyrządzania posiłku . Siekał ,smażył ,smarował ,mieszał . Trudno powiedzieć co jedliśmy. Była w tym jednak desperacja i dusza! Było pyszne! Miłosierny Witek zasiadł za sterami ,a Krzysztof usnął wyczerpany. Za szybkami piękne jeziora, Słoneczko i błękit…pierwszy tak ładny dzień tej wyprawy. Kilka godzin płynęliśmy spokojnie delektując się widokami . Doceniając co mamy: coś o co na Mazurach trudno. Niewielki ruch na wodzie przy cudownej pogodzie. Warto było poczekać! W pięknych okolicznościach przyrody dopłynęliśmy do mariny w Wilkasach. Pięknie zacumowaliśmy w wyznaczonym miejscu. Trening czyni mistrza. Czując przymus wewnętrzny pobiegłyśmy z Marynią wziąć prysznic ,bo poza sezonem nigdy nie wiadomo , co kiedy się zamyka. Dla nas to był priorytet. Krzysztof nie wyczuł zagrożenia i niestety zderzył się z drzwiami , bo był pół godzinki za późno. Widać w tej marinie godziny kąpieli wodnych mają powiązanie z kąpielami słonecznymi. Tak czy siak ,był to nasz ostatni wieczór na Tytanie. Zgodnie z tradycją spędziliśmy go na kartach.

korzystamy z pogody
Korzystania cd…
Czekamy na obiad….

1 thought on “Ona : Po imprezie jest niedziela”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *