Ona: Zaczarowana kraina

Kolejny dzień bez pływania, wykorzystujemy na wycieczkę do Stańczyków, którą to trasę polecili nam mieszkańcy. Nie wiemy co zobaczymy. Pierwsze co widzimy to ciekawa wieża widokowa. Jest dosyć wysoka, ale wchodzimy wszyscy. Pies nie ma wątpliwości. Okolica z góry wygląda jak w bajce: za górami, za lasami. Pagórki, każdy w innej zieleni, krowy w ilości nieobliczalnej na zielonych pastwiskach. Przy każdym domku- dworku obowiązkowo bocianie gniazdo z małymi dziobakami. Dlaczego nigdy tu nie byłam? Ponad pół wieku nikt mi nie powiedział, że tu jest tak pięknie. Po zejściu miliona schodków biegniemy nad jeziorko i hasamy sobie, bo jesteśmy tu sami zupełnie. Potem w autko i za chwilę już stoimy pod akweduktem. Idealnie, cały on. Czterdzieści metrów wysokości , dwa potężne mosty kolejowe, zbudowane wg. stylistyki akweduktów. Miały służyć do transportu z Prus Wschodnich w głąb Niemiec, pomysł mostów podwójnych miał być konstrukcją trudniejszą do zniszczenia na wypadek wojny. To najwyższe mosty w Polsce. Po drugiej wojnie wyposażenie zostało rozebrane przez saperów radzieckich i wywiezione. Zostały żelbetonowe konstrukcje i bajkowa sceneria. Urzekły nas te strony swoim pięknem i spokojem. Dochodzimy do wniosku, że to my jesteśmy z zaścianka, tu jest prawdziwa Piękna Polska. Dojeżdżamy do Augustowa, by zjeść pożegnalny obiad w kultowym „Albatrosie”. Dla mnie lin w śmietanie, Krzysiek: kartacze i schabowy, najwyraźniej potrzebuje mięsa. Zahaczamy (a jakże!) o Boat shop i Krzysiek zadowolony, bo kupuje zamówioną mapę Mazurskich Jezior w wersji na nasz pokładowy komputer. Jutro dzień przewozu łódki na Mazury, zaczynamy po siódmej, więc czas przygotować wszystko co trzeba do przewozu. Rano podjedzie dźwig i wrzuci Benię na ciężarówkę. Większość ruchomych rzeczy przenosimy do auta, resztę musimy zabezpieczyć, żeby nie latała po łódce. Jest co robić, mam co robić, Krzysiek już zaginął w świecie wirtualnych map. Po półtorej godzinie, mój ostatni kurs do auta kończy zwycięski okrzyk Krzyśka, że uruchomił mapy. Łatwo nie było. Ja biegałam z kartonami, Krzysiek w drzwiach uruchamiał swoje zabawki, pies chciał jeść i spać i robił to za wszelką cenę i ciąg komunikacyjny okazał się węzłem. Po wygraniu intelektualnej potyczki z Simrad’em Krzysiek przestał latać z dzikimi oczami i skrzynką narzędziową i poszedł łagodnie skierowany demontować zewnętrzne elementy łodzi. Pies zasnął natychmiast po zjedzeniu obiadokolacji i zapanował spokój. Jutro wczesna pobudka i ….sama jestem ciekawa.

Porcelanowy sprawdza ile metrów w dół ma taka wieża
Taka wieża
akwedukt, widok z wieży widokowej
akwedukt , widok z akweduktu 🙂
akwedukt , widok spod akweduktu
ja , widok z akweduktu

1 thought on “Ona: Zaczarowana kraina”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *