Grubo ponad miesiąc nie bycia na Benii spowodował u nas nerwówkę i niedokończenie paru spraw co odbiło nam się później czkawką. Uprzedzam pytania było warto. Wyruszyliśmy w poniedziałek o 14 po dokończeniu ostatnich zakupów w tym nowego tableta dla Anki by mogła pięknie i bez stresowo opisywac nasze przygody. Korki na Warszawiance prze okrutne na omiejsce dotarliśmy dopiero o 21;30 -jazda bez przerw- na szczęście zdążyliśmy na pizze u „Szatanka”. Wykończeni drogą i tempem działania do południowego szybko poszliśmy spać. Kołysanie łódką spowodowało, że nasze oczka otwarły się dopiero o 10 rano. Śniadanie , zakupy,porządkowanie, przekładanie( Każda gospodyni musi mieć poukładane wg. siebie) czyszczenie etc. wypłynęliśmy dopiero o 15;00. Po drodze pokiwaliśmy państwu Widakom schowanym głęboko w szuwarach . Po paru kilometrach również schowaliśmy się w szuwary i było Bosko. Kąpanie w stroju Adama pomimo paru jachtów będących w pobliżu. Ponieważ nie mogłem dostrzec w jakich strojach jest ekipa na jachtach to sądzę, że oni tez mnie nie widzieli, a dla Sokolich Oczu niech moja golizna będzie nagrodą :););). Anka jednak zastrzegła swój widok tylko dla mnie.


Podsumowanie dnia: Tyrawa, tyrawa , tyrawa i jeszcze raz tyrawa co widac na obrazkach.
Wycieńczeni idziemy spać.
Dobranoc
🤣🤣🤣