OLYMPUS DIGITAL CAMERANiestety koniec podróży zbliża się szybkimi krokami . Ranną porą po wyjściu z łazienki patrzę , a tu Anka goni bociana , czy Ona nie wie , że są pod ochroną , wywiadów tez nie udzielają . Bociek zdruzgotany nachalstwem Fanki odlatuje przeklinając pod dziobem , że takie fajne żaby widział.
Odcumowujemy i dalej w drogę od razu oddaję stery Ani by dalej przyzwyczajała się do sterów , dzisiaj będzie sprawdzian wejścia do śluzy . Dzięki moim spokojnym wskazówką ;)) Ania pięknie daje sobie radę i bez obijania się o ściany cumuje w Śluzie . Niestety ja nie stanąłem na wysokości zadania i zlekceważyłem podstawową zasadę cumowania w śluzie – tylko na cumie i to luźnej . Byłem pewny , że dam rade utrzymać łódkę rekami , jak to było poprzednio , ale śluzowy dał mi nauczkę puścił wodę na maksa i łajba ostro ruszyła na wrota śluzy zapomnij o trzymaniu rekami , boska też poleciał nie dał rady , więc szybka komenda doi Ani silniki w ruch , cała wstecz i ufff udało się . Śluzowy miał pełen ubaw , zrobił wykład i popłynęliśmy dalej . Kanał piękny , jakby powiedział ornitolog ptaki pięknie śpiewają , ja bym powiedział , że drą się wniebogłosy , a zwłaszcza taki rudy większy od wróbla , a mniejszy od kosa i w trzcinach mieszka .

Dopływamy do hałdy i części industrialnej dzisiaj jakoś ciszej i mniej kurzu , Anka mówi , że to szewski poniedziałek


. Dopływamy do Kruszwicy , zdziwienie mnie ogarnia bo facet maleńką motorówką stanął na środku pomostu i rufę przycumował do bojki jak żaglówka – tym samym nikt nie może zacumować wzdłuż pomostu , a wszyscy byśmy się zmieścili . Oczywiście hasło zaraz odpływamy – no to my do knajpy bo głodeczek ściska a już z odchudzaniem to przesadzam , więc do restaurantu i zupka – Kwas na dzień dobry ( tak tu się ona nazywa pisałem wcześniej) i poprawione kotletem króla Popiela i juZ lepiej , a nawet za dobrze. Ociężały wracam na łódź i nawet nie chce mi się dyskutować z ekipą która miała już godzinę temu odpłynąć . Myślałem , że pół godzinki dla słoninki dobrze zrobi , ale cholerne muchy ( skąd się wzięły ?) spać nie dają no to polowanie wygrałem , no może , ale na pewno jestem moralnym zwycięzcą i wyprowadziłem się na zewnątrz skąd piszę tego bloga.
CHYBA TERAZ SIĘ NIE BAJSNĄŁEM. ROZWIJASZ SIĘ KRZYSIU ?
Ten rudy skurcxybyk to ( w Irlandii-> Robin) w Polsce o ile pamietam Rydzyk… rudy gruby brzuszek i szary łebek… drasaaaaą się o tutaj. Jak nie one to u sąsiada na brzozie Pañstwo Gołębiewscy piorą ranne brudy… auuuuuuuuu…)))