Żegnamy się od rana z załogą żaglówki i chociaż cel mamy ustalony podobnie, czyli ” Córkę Rybaka ” w Sztynorcie, to jednak styl podróżowania nie prognozuje tej samej pory cumowania. No to odpływamy pierwsi i sobie płyniemy, o dziwo towarzyszy nam wiatr i możemy podziwiać żagle w pełnej krasie, nawet nie wiemy kiedy mija nas ” Kalafior” ale w porcie już nas wita jego zadomowiona załoga. Przybijamy w stylu bardzo dowolnym ;)) i biegniemy do ” Córki Rybaka” . Zamawiamy i jesteśmy raczej zdegustowani, ryby są ok, ale …po pierwsze nasz stolik z plakietką ” zdezynfekowano” kleił się i jest posypany solą, po drugie porcje, które dostajemy przerastają jednorazowe możliwości kogokolwiek. Tzn. można uznać, że lin z talerza Krzyśka spokojnie zadowoliłby dwóch chłopów. Tym bardziej jesteśmy źli, bo na opisie na tablicy będącej kartą dań, jest napisane dosyć dwuznacznie i trudno dochodzić swoich racji. Paragonu zresztą też brak. Ryby też już nie takie, jakie zapamiętaliśmy z poprzednich wizyt, a obiektów do porównania nam ostatnio nie brak. Po drodze uprzedzamy załogę „Kalafiora” , że tanio nie było i żeby uważali przy zamówieniu. Żegnamy się z nimi serdecznie po raz trzeci. My niesiemy zapakowane ładnie nasze resztki obiadowe , które spokojnie starczą na kolację. Pakujemy się w łódkę i zmykamy do Giżycka, bo jesteśmy umówieni, na przegląd silnika i naprawę toalety na ósmą rano następnego dnia, więc postanawiamy podstawić się wieczorem w odpowiednie miejsce, żeby nie wstawać zbyt wcześnie. Uzgadniamy z bosmanem, że będziemy parkować na kei technicznej i tak też robimy. Bardzo miłe spokojne miejsce. Po drugiej stronie pomostu staje 25-cio metrowa pasażerka. Pełna podziwu przyglądam się sprawności cumowania tego kolosa. Kapitan za sterem i chłopak który cumuje z idealną perfekcja i precyzja. Idę do nich z gratulacjami . Trochę mi jeszcze brakuje do takiej sprawności. Reszta wieczoru upływa nam na grach przeróżnych, jednak kończymy w miarę szybko, bo jutro dzień techniczny

A MOŻE TE CENY SĄ TYLKO DLA „WYBRAŃCÓW”???
Stolik posypano solą, bo to bardzo eko-dezynfekcja. Tłuszcz na stoliku tak szybko nie zjełczeje 🙂
Dzięki za wyjaśnienie , ta interpretacja jest uzdrawiającą :))