Ona : W Rynie mieszkamy, pracujemy i odpoczywamy

Ranek tradycyjnie słoneczny, Witki po śniadanku żegnają się i zmykają do swojej przyczepy czekającej cierpliwie nad jeziorem Białym. A my postanawiamy zrobić porządek na łodzi, bo łódź ma być czysta! Krzysiek nadjeżdża z kercherem i zajmuje się zewnętrzem, ja własnymi rękami pracuje nad środkiem. Zadowoleni z siebie kończymy po południu i jedziemy sobie do Świętej Lipki ponieważ okazuje się, że nasi następni goście nie dojadą i mamy czas w zapasie . Idziemy do kościoła. W Świętej Lipce jest sanktuarium, o którym pisaliśmy wcześniej i które zwiedzaliśmy w czerwcu. Teraz jednak jest tu ciekawie z innego powodu. Tłum wiernych niby zamaskowanych, bo sposoby zakładania maseczek są wielce oryginalne, co jednak nie przekłada się z założenia chociażby, na skuteczność tychże. Tłum bezwzględnie stłoczony, dystans społeczny na wakacjach. Dystansujemy się jak możemy i zmykamy do auta modląc się, by to cudowne miejsce działało w czasie pandemii antywirusowo. Wracamy do Rynu po drodze Marek daje nam namiar na tawernę, którą ostatnio testował. Idziemy testować i my. Głodni już bardzo solidnie siadamy w prawie pustej tawernie, zamawiamy i czekamy…I czekamy….Krzysiek dostał co prawda sok….Ale czekamy. Tu widać tak musi być, czy są klienci czy nie swoje trzeba odczekać. Zwiedzamy sobie tą część Rynu, w której nas jeszcze nie było i idziemy do mariny ” Bocianie Gniazdo na Puchar Mistrzów. Fajnie jest w grupie zaangażowanej oglądać mecz. Krzysiek kibicuje jak zwykle dosyć emocjonalnie mimo,że na pytanie której drużynie, nie jest skłonny udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Ja kibicuje Lewandowskiemu i tyle. Wszyscy dobrze się bawią, o to chodzi! Zajadamy pyszną pizzę, chociaż ze względu na mecz, spóźnioną jakąś godzinkę i przypaloną z jednego brzegu. Kucharz widać też dał się ponieść emocjom.

Poranek w Rynie
Uszkodzony pasek zębaty…ile to zmienia w życiu

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *