Wyruszamy z ranka bo zaczynamy rejs pod prąd . Obroty 1500 , a prędkość 6 -7 km/h czyli niewiele a przed nami około 70 km. Niebieskooki nie przyszedł pomachać chusteczką . Piękna widokowo trasa , co chwilę obserwujemy wspaniałe zjawiska przyrodnicze . Już myślałem że droga minie nam bez jakiejkolwiek przygody gdy nagle sygnał alarmu obroty spadają łódź ledwo co płynie – lądujemy w trzcinie wyrzucamy kotwicę . Łukasz mówił , że na tym odcinku trasy wszystkim zapycha się termostat i rzeczywiście miał rację rozkręciłem wskazane przez niego miejsca , delikatnie w rękawiczkach by uniknąć poparzenia i upuszczenia do wody śrubek , nakrętek , termostatu lub innych ważnych elementów . Łukasz pójdę po bandzie i kupię Ci komplet kluczy i to dwa razy droższych , sypnę całe 30 PLN . Razem z załogą wszystko nareperowaliśmy i ruszamy dalej minuta minęła i znów alarm – kurcze znów rozkręcanie ? lądujemy w szuwarach Tadziu rzuca kotwicę ja podnoszę osłonę silnika , już mówię Ani by dała kulawe klucze gdy wpadłem na pomysł by sprawdzić czy wylot wody chłodzącej nie jest zapchany , specjalistycznym sprzętem ( będzie na zdjęciu ) dokonuję czyszczenia wylotu . Próba odpalenia silnika – działa płyniemy , ale dla bezpieczeństwa obudowa zdjęta kotwica na pokładzie . Udaję się nam dopłynąć do śluzy przed 18 i to tak na styk . Za śluzą marina Yndzel chyba najlepsza na szlaku , a na pewno z najlepszą obsługą miła załoga , pomogli zakupić paliwo . Sanitariaty czyściutkie , prąd , woda i szok nic nie płacimy bo trwa promocja , więc wszyscy czytający natychmiast cumować w tej marinie . Sklepy , restauracja , w odległości 150 m. Aha ważna informacja w marine jest kąpielisko z ładną plażą , można także załatwić nocleg na miejscu. Ostatnią wspólną kolację postanawiamy zjeść na pomoście w postaci kiełbasek z grilla , smakowały przecudownie . Oczywiście na koniec partyjka remika – wygrała Krystyna .
Do jutra.
NAJBARDZIEJ BYM CHCIAŁ ZOBACZYĆ POMOST W POSTACI KIEŁASEK Z GRILLA.
UDANEJ ZABAWY
No tak to czasami bywa