On: Pożegnanie z Mazurami

Komplikacje remontowo-rozbiórkowo-budowlane pokrzyżowały nam plany na tygodniowy wyjazd na Mazury we wrześniu. Komplikacje budowlane , oraz terminy wyciągnięcia łodzi z wody, zmusiły nas do wyjazdu na tylko dwa dni. W sobotę ruszyliśmy rano sądząc ,że droga będzie spokojna. Nic bardziej mylnego Warszawa zakorkowana na amen. Jedynie tylko Waze wiedział o tym , ale go nie posłuchałem. Ciekawe jak się czują Warszawiacy bez korków, czy korki w Katowicach to dla nich luz i przyjemność?. Po siedmiu godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Benia w jak najlepszym porządku, sucho, nie czuć wilgocią – to chyba pierwsza taka łódź w mojej historii moto jachtingu. Po rozpakowaniu ruszylismy coś zjeść do Szatanka, furtka łącząca oba ośrodki była zamknięta więc poszliśmy drogą dookoła. Niestety Po regatach cała knajpa wynajęta , jedzenia brak. Wygłodniali doszliśmy do Młyna , tam też impreza, Tutaj lepiej bo zapraszali nas na grilla , gdy ja juz szukałem miejsca gdzie bezpiecznie uwiązać psa Anka podziękowała za wspaniały karczek, schab, kiełbasy etc. i ruszyła do odległego stolika. Trudno, bo ekipa wydawała się fajna i wesoła, a jedzenia mieli dla pułku wojska.. Zmarznięci wróciliśmy na łódkę , ja jeszcze zdążyłem zobaczyć jak Zmarzlik zdobywa mistrzostwo świata na żużlu po raz drugi . Zmęczenie drogą i emocje żużlowe spowodowały , że szybko zapadłem w głęboki sen. Wietrzny ranek i kierunek wiatru sugerował dość silny wiatr na jeziorze Tałty. Moje prognozy się nie spełniły na tym akwenie. Wiatr był silny ,ale fala spokojna około 0,5m więc bez problemów. Problem to szybko halsujące żaglówki, ale spokojnie dajemy radę. Na kanale szaleństwo buractwa wyprzedzanie , na pełnym gazie , fale etc. , a potem narzekanie , że nabrzeża podmyte i zniszczone. Jezioro Jagodne po wyjściu z kanału dość mocno zafalowane i bujało nas ładnie. Pełna jazda bez trzymanki zaczęła się dopiero na Niegocinie , a zwłąszcza na wysokości płycizn. Wiatr około 6-7 w sakli Beauforta fala wysokości 1-1,5 metra w po skosie w rufę. Ostre bujanie , Anka w kapoku Django trzęsionka pod stołem , a najlepsze dopiero przed nami bo muszę zrobić zwrot do mariny i będzie przejście bokiem do fali. Oj ale się działo jak spadaliśmy z fali to czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła. Fala boczna spowodowała tylko, że wyleciały szuflady , na szczęście wybrałem dobry moment na zwrot i jazdę po skośie pod falę. Benia trzyma się doskonale. Jak przypomnę sobie poprzedniczkę to ciarki mi przechodzą. Drugi zwrot do wejścia do mariny i znów trochę przedmiotów się przemieściło. ale w końcu się udało i dotarliśmy do Mariny . Już myślałem , że po wszystkim ,a tu niespodzianka ster prosto a tu nagle zamiatam rufą i gwałtownie skręcam na falochron, skręcony ster , ster strumieniowy nic nie dają, jedyne wyjście odwrócenie steru i cała wstecz bo zaraz rozwalę łodzie . Uff udało się, dalej nie rozumiem co się dzieje , myślałem , że coś złapałem na silniku przy wejściu do Mariny. Ale nie wyprostowałem Benię ruszam do przodu a tu znów gwałtownie skręca i nie umiem jej wyprostować i znów się ratuję wstecznym.. Kawałek dalej płyniemy już bardziej osłonięci . i Benia chwyta sterowność. Cumowanie i wejście w keję już bez problemu. Po analizie całego zajścia i tego jak momentami dziwnie mi się zachowywałą na wietrze wytłumaczenie jest jedno , Namiot na rufie działa jak wielki żagiel i przekręca łódkę , a dziób stawia zbyt mały opór i łajba się przekręca . Wyjście, – przy naprawdę silnym wietrze w rufę zdjąć plandeki . Jak widać uczymy się cały czas. Podsumowanie tej jazdy po falach jest bardzo pozytywne dla Benii , naprawdę nie miałem ani jednego momentu strachu o stabilność łodzi.https://pogoda.interia.pl/wiadomosci/news-silny-wiatr-i-burze-ponad-1-4-tys-interwencji-strazakow,nId,4772853 inni nie mieli tak łatwo Tak to się kończy wspaniały sezon 2020 , dziękuję , że byliście cały czas z nami rok przyszły to nasz kochany Jeziorak , pochylnie, Elbląg, Malbork, Gdańsk i inne cudowności tamtych miejsc. Do zobaczenia.

Zdjęcie nie oddaje prawdziwej wielkości fal, to zrobione jak jeszcze Anka nie bała się wyjść
Lekki opad

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *