Ona: Ostatnia będzie pierwsza ?

Inauguracja Beni i sezonu Beniowego odbywała się tym razem w czterech etapach. Taki rok …więc tak być musiało. Wszystkie standardy poległy. Krzysiek jednak nigdy! Pierwsza robocza wyprawa była błyskawiczna i techniczna i nie wiem jak ją opisać, bo nie wiem na czym polegała. Krzysiek, Maciek i Herlak pojechali na Benię i …wrócili. Jednak stało się i zaliczam. Minął czas jakiś i w tym samym składzie powiększonym o Marcina zrobili to samo, tym razem jednak zajęło to kilka dni. Nic więcej nie wiem i nie opiszę. Skutkiem tego wyjazdu Benia stanęlą na nogi w Iławie i stało się to w jakiś niebywały nie nadający się od opisania sposób. No…może prze kominku i przy winie na przesluchaniach indywidualnych. Normalnym systemem nadszedł maj, zaczynający się majówką, która jest z natury rzeczy czasem grilla i radosnego hasania w pierwszym opalającym słońcu. Tym razem dziwny rok i ten czas jest inny, to i majówka przywitała piknikowiczów inaczej. Krzysiek, który nie pozwoli sobie zakłócić planu rozrywkowego wyruszył w towarzystwie Andrzeja, Henia i Marka ( w kolejności alfabetycznej ) na majówkowy rejs i dobrze, że Panowie to silna grupa ( porównywalna do Power Rangers ), bo łatwo nie było. Życie na łodzi to już ryzyko w majówkowych i męskich okolicznościach, a dochodzi śnieg i ziąb. Jednak przetwali i wrócili i to co robili też jest dla mnie tajemnicze. Ja wtedy byłam mieszczuchem. Nadszedł jednak i mój czas. Śnieg przestał padać, a majowa temperatura przekroczyła 10′ więc wyruszyłam i dojechałam.

Benia stała w pierwszym majowym słońcu i wyglądała przygodowo. Rozpakowywanie zajęło chwilkę. . Krzysiek zajął się F1, ja mniej światowo ogarniałam przestrzeń. Lekki zgrzyt spowodowany podziałem obowiązków odspacerowałam w terenie i kiedy kultowa F1 przestała warczeć poszliśmy na wspólny spacer plus pies. Celem był Grand Hotel, bo w przyszłości mieliśmy założenie rejsu z załogantami śpiącymi na lądzie, bo nawet Benia ma swoje ograniczenia gabarytowe i kompromis beniowo-hotelowy wydał się być dobrym rozwiązaniemy. Rozeznając teren rozeznaliśmy hotel, który był opisany jako zamknięty, jednak informacyjnie nas wpuścił. Potem ścieżką spacerową przy rzeczce Iławce zaczeliśmy rekreacyjną przechadzkę i zaraz na wejściu zachęcony muzyką Krzysiek zboczył ze ścieżki, zobaczył rzeźbę i panów przy stoliku i otoczonych innymi artystycznymi detalami…Krzysioland…to musiało się skończyć tylko w jeden sposób. Nawiązała się nić i Krzysiek postanowił dokonać zakupu dzieła…autor owego nie był jednak obecny, więc umówiliśmy się na telefon. Daleko nie poszliśmy nadbrzeżnym traktem i już po chwli po kilku niezbędnych telefonicznych ustaleniach Krzyś stał się nabywcą rzeźby. Umówieni na następny ranek wracaliśmy sobie oglądając naturę i schodząc już z promenady Krzysiu wstąpił po raz drugi za próg Galerii „Kuźnia Talentów”. Po chwili już ugoszczeni i oprowadzeni po gościnnym domu zakupiliśmy rzeźbę następną, z tymże samym autorem telefonicznie ustalając warunki. Krzysiek w swoim żywiole degustując i rozmawiając dokupił następny eksponat i umówieni na dzień następny z lekkim ociganiem wróciliśmy na łodź. Pocieszające jest, że jutro też jest dzień i że mamy zaprosznie na czerwcową imprezę, która będzie według zapewnień organizatorów będzie wydarzeniem performerskim i interaktywnym :)) .Tak to pięknie rozpoczęliśmy nasz wspólny łodkowy sezon 2021!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *