On: Dzień drugi , wiatr jak cholera

Obudzony porannym słoneczkiem , wyruszyłem na spacer z psem Djangiem , Ania zajęła się śniadankiem więc wszystko w normie. Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do centrum Iławy by skorzystać z bankomatu , sklepu i informacji turystycznej . Bankomat dla rzeźbiarza , sklep dla Anki, IT dla Jacka i Marka by uzyskać najnowsze mapy tras rowerowych. Jak zwykle super miła i kompetentna Pani Jola udzieliła mi wszelkich informacji , zabezpieczyła w niezbędne mapy , poinformowała o wszystkich wydarzeniach kulturalnych w mieście , w tym o nocy w muzeach, otwarciu nowej mariny etc. Każdy kto będzie w Iławie musi odwiedzić Panią Jolę w informacji turystycznej , inaczej ominą go naprawdę ciekawe rzeczy które dzieją się w tym mieście. A jest to miasto dużych i wspaniałych wydarzeń kulturalnych. Zaopatrzony w bankomatowe atrybuty wyruszyliśmy do Marka do „Kuźni talentów” po nasze zamówione artefakty. Mimo dużych rozmiarów rzeźby idealnie się zmieściły do naszej furmanki , tak, że nawet Django będzie miał luz. Wróciliśmy na Benię , uiściłem opłaty portowe , okazało się nawet, że brak prądu nie był spowodowany brakiem kasy na karcie prądowej , a jedynie poluzowaniem się wtyczki prądowej. Wiatr wiał jak cholera i miałem trochę stracha jak tu wyjść z Mariny , bo kierunek wiatru nie był sprzyjający- spychał nas na betonowe nabrzeże. Ale nic takie trudy, zgrana załoga dokonała doskonałego manewru- wpierw rzucona cuma dziobowa i utrzymanie dziobu na sterze strumieniowym , a następnie rzucenie cumy rufowej i wychodzenie rufą pod wiatr- super się udało. Plan na dzień dzisiejszy kierunek Siemiany, Jak tylko trochę oddaliliśmy się od brzegu pies wpadał w lekką panikę , bez panikowa odległość od brzegu to 10m. Zdecydowaliśmy , że nocujemy na wyspie Gierczak Mały. Zbyt optymistycznie podszedłem do cumowania , cumowałem prawie pod wiatr , prawie jednak robi dużą różnicę , zepchnęło mnie na bojkę odgradzającą miejsca cumownicze i bojka wpłynęła pod łódkę. Dzięki szybkiej reakcji Ani która zacumowała dziób na krótko mogłem na wstecznym wykaraskać się z tego problemu. Benia bardzo ładnie się złożyła , a ja mogłem za pomocą magicznego bosaka zacumować rufę. Django jak tylko mógł wyskoczył na pomost i dawaj anektować wyspę jest jego od jednego do drugiego krańca

Jest wszystko moje. szalał , szalał i w końcu padł .

A my również padnięci , więc do jutra

2 thoughts on “On: Dzień drugi , wiatr jak cholera”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *