Ona: Święty Antoni! tu Benia, dlaczego tak?

Nie wiem czym sobie zasłużyliśmy na takie niewytłumaczalne zjawiska. Ale jesteśmy pogruchotani ilością dotykających nas przypadków. Nielogicznych i bez sensu. Pierwszy przypadek niewyjaśniony to brak jednej półki w lodówce. W jakich okolicznościach zaginęła trudno wydedukować, ostatnio widziano ją na Mazurach. Pogodzeni z losem szukamy części z odkurzacza. Jedna długa ssawka, która zwyczajowo była schowana w rączce tegoż, zaginęła. Rączka została. Szukamy jeszcze trzech artefaktów, ale nie będę obciążać sumienia póki nie sprawdzę w domu. Najciekawszym jednak przypadkiem jest przelotka do prądu, którą jadąc tutaj mieliśmy ze sobą. Była kiedy wypływaliśmy z Iławy, potem już byliśmy na łodzi w składzie załogi i na wyspie też sami…i nie ma! Jest to już druga, bo pierwszą ukradli w marinie w zeszłym sezonie i to jest jakoś do ogarnięcia rozumem. Teraz na wyspie nikogo, tylko my, my wsiadamy do Benii i sami my płyniemy…po drodze wieje, ale raczej dwie solidne wtyczki plus kabel, nie powinny odlecieć…a jednak. Dopływamy do Zalewa..i bardzo nam tej przelotki brakuje. Sprzątamy całą Benię w poszukiwaniu! Odnajdujemy nowy ofoliowany mop obrotowy??? Jesteśmy zdumieni!!! K KAPITAN SPRZĄTA zaintrygowany! Wiemy już chyba o wszystkim co zostało zabeniowane. Ale cóż…wyjasnienia brak. śledźcie rozwój akcji w nastęnych odcinkach. Sama jestem ciekawa ..

Na Nowej Wyspie Djanga zjedliśmy śnadanko, zrobiliśmy obchód i odpłynęliśmy pięknie. Po drode też najlepiej. Słonko wielkie, wiatr wielki, a do tego cudowne jezioro…i nikogo. Po Mazurach, które cudowne, ale zatłoczone, to raj jaki nam się śnił. Ptaki wrzeszczą z radości, że mają fajną pogodę i uczą pływać swoje pisklaki. Inne wyśpiewują, bo wreszcie wiosna. W wakacyjnym zastroju i umiarkowanym wg opisów w necie, a niezrównoważonym wg odczuć naszych, wietrze cumujemy z pomocą Pana z Ekomariny i dotykamy stopami pomostu. Na pomoście jest też pies Bosman, i to jest dla Djanga wyzwanie. Jak zwykle nie umie się zachować. Robimy co możemy żeby spacyfikować dwa samce, jednak niewiele z tego wychodzi. Bosman pokazuje Djangowi jak fajnie się pływa. Django czuje się upokorzony i warczy na Bosmana. Potem odchodzi zniesmaczony i zjada mu jedzenie, a na koniec robi awanturę i zostaje zamknięty w izolatce na Benii. Nie wiem czy zrozumiał o co jesteśmy obrażeni, ale jest spokojny jakieś pół godziny. Tyle mu z tego przyszło, że już nie biega sobie luzem. To jednak teren Bosmana i Bosman zachował się super. Po obiedzie idziemy zwiedzać Zalewo. Robimy zakupy kiełbasiane i oglądamy kościoł. Albo odwrotnie. Wypijamy kawę z kapitanem sąsiedziej łódki, który też okazał się kapitanem ze Śląska i robimy grilla

Nie tylko my na wofdzie
nad nami bocian
ogólnie pięknie
Na zakończenie spacer po mieście…i apteka dla daltonistów

No zakończenie Starlinki na niebie, podobno sześćdziesiąt! Uwielbiam ten spektakl. Dobranoc

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *