Ranek na Wielkiej Wyspie Djanga cudownie lśniący i piękny. Wszystko migocze i świergoli. Poszliśmy sobie na porządny spacer, jednak jak już było wcześniej napisane, tylko polanami da się spacerować i to też niełatwo, bo to nie są trawniki. Pachnie przecudownie trawą, jaśminem czy czymś podobnym, bo tego nie udało się ustalić i wiosną. Słońce nagrzewa lasek i lasek pachnie. Sarna zniknęła, zostały gęgawy i kaczuchy i wszystkie coś gadaja, Django od szóstej rano robił obchód, sprawdzał wyspę i zdegustowany powarkiwał na nas, że jeszcze nie biegamy z nim. Ale każda wyspa się kończy i czas odpłynąć. Odpływamy z żalem, a na horyzoncie pojawia się pierwsza od niedzieli chmurka. Wiatr łagodny jak baranek i pięknie ogólnie. płyniemy sobie samotni w tej pięknej krainie i jest cudownie. Tym sposobem dopływamy do Iławy i parkujemy sobie na starym miejscu. Django zdegustowany, że nie może sobie iść pobiegać robi miny. Jego status Pana Wielkiej Wyspy skończył się na obsikaniu kosza na śmieci. Jak żyć? Za to w marinie zawsze się coś dzieje. Znajdujemy fajnego Pana Serwisanta i Umawiamy się z nim na przegląd i inne takie. Bardzo pozytywny Człowiek i jesteśmy happy. Krzysiek siedząc sobie na rufie pyta przechodzącego bosmana, czy nie widział pięknej przelotki, bo gdzieś nam się zapodziała, a tu niespodzianka! jest! Krzysiek zostawił ją podobno na słupku podłączeniowym. Pięknie 🙂 Jemy obiadek na łodzi, bo mamy tyle prowiantu, że musimy tu szybko wrócić ,żeby zjeść i nie wozić w te i z powrotem. Tak! Ale tymczasem lecimy w Iławę, nie za daleko, bo tylko przez parę nadbrzeżnych butikowych hotelików dla naszych przyszłych załogantów i do …Port 110, bo Krzysiek nagle po roku zapragnął piwa. Ja dostałam Martini dry, prawdziwe, co nie jest oczywiste, i wiem co mówię, bo badam temat to od kilku lat w całym kraju. Siedzimy sobie i nagle…! Okazuje się, że zgubiliśmy całkiem dobrą kartę kredytową! Ale nic to , mamy w sobie martini i piwo i…odtwarzamy fakty od przyjazdu naszego tu,kiedy jeszcze mieliśmy z nią kontakt zamawiając obiad ,w tym samym Port 110. Mimo to wracamy zadowoleni z siebie samych i, tu ważne, Krzysztof !!! idzie po Karcher żeby zrobić klar na Beni. Plan jest taki, ja wnętrze K jak Kapitan pokład. Po chwili przychodzi z miotłą i stwierdza, że to się sprawdzi lepiej…? Nie dyskutuję tylko myję w środku, co mi się nawinie. Docieram do bakist pod pokładem messy. Cudownie! Zapraszam Krzysztofa do pomocy i konsultacji. Dobrze nam idzie. Serio sprzątamy razem łeb w łeb. Bakisty są trzy, w trzeciej praktycznie nie ma co sprzątać, bo jest w niej bojler i tu..!!!!!!!!!!!!!!! Nagle!!!!!!!Pojawia się: półka z lodówki i ssawka z odkurzacza!!!!!! Dlaczego ? Skąd? Kto to uczynił? W sumie nieważne i pewnie nie do zrekonstruowania. Całkowicie bez sensu,że w tym miejscu, ale są! Jesteśmy zachwyceni, chwilę przed tym zapomniałam napisać Antoni Swięty znajduje kartę Krzyśka, w torebce dla psa. Trzynast maj to dzień cudów. Sprzątamy sobie dalej , Krzysiek pokład , ja wnętrze i robi się późno i psa trzeba nakarmić. Patrzę ja, patrzy pies, patrzy zapytany K jak Kapitan, bo zniknęły miski psa, jego posłanie i piękna w stylizowane pieski podkładka pod miski. Oraz dywaniko-wycieraczka w kotwice, która jest siostrą bliźniaczką tej która gdzieś już utonęła wywiana z łódki. Krzysiek bez bicia przyznaje się, że położył je na silniku, bo mu przeszkadzały w myciu pokładu…no i ..trudno Wychylamy się jednak za burtę, a wszystkie poszukiwane przedmioty ,oprócz podkładki w stylizowane pieski, leżą sobie zwiane przez wiatr, ale jeszcze nam dostępne, na półeczce przy silniku z tej strony gdzie nie ma drzwiczek. K Kapitan wepchal mnie tam trzymając za nogi , i wszystko wróciło na miejsce, bo wiatr tym razem był umiarkowany. Podkładka w stylizowane pieski naraziła się K Kapitanowi, bo się kiedyś na niej poślizgnął, więc nie był przybity jej zniknięcem. Finał. P.S. Swięty Antoni działa. Dzięki!

Wielka Wyspa Djanga wymaga kontroli segregacji odpadów



JESTEŚCIE NAPRAWDĘ MOCNO ZAJĘCI. TAK TRZYMAĆ … 😁👍