Nasi załoganci po odstaniu długoweekendowych korków dotarli do nas późnym wieczorem i zanim obgadaliśmy cokolwiek, godzina zrobiła się pierwsza nocna Słoneczko jednak obudziło nas wcześnie, więc posprzątani i gotowi odpłynęliśmy z gościnnej Iławy ok 10-tej. Mimo różnicy zdań meteorologów w temacie pogody, nam się trafiło całkiem nieźle. Słoneczko, wietrzyk umiarkowany, i brak tłoku. Po Mazurskich czasach jest to dla nas cudowne, że nie musimy walczyć o miejsce na wodzie i na lądzie. Korzystamy i podziwiamy. Jedynie braki to braki w gastronomii. Przypłynęliśmy do Miłomłyna ,w którym, w czasie naszej ostatniej wizyty ruszała nowa gastronomia, no i do teraz mimo, że parę lat minęło dalej się nic nie zmieniło, dalej rusza. Zjeść niestety nie było gdzie i tu wyrazy wdzięczności dla Anety i Marka, którzy pięknie zaopatrzyli grilla. Jednak marzenie o smażonej rybce wciąż czeka na spełnienie. Zacumowaliśmy jakkolwiek, bo byliśmy głodni. Zagrillowaliśmy …i przepłynęliśmy na słoneczną stronę. Tutaj już spokojnie delektujemy się wszystkim. Jutro czas na na pochylnie…dla Benii to pierwszy raz.

Pierwsza kąpiel


SUPER. CIEKAWE JAK BARDZO ZMIENIŁY SIĘ POCHYLNIE …