Ona: Upał

Wczorajszy dzień w Siemianach nie skończył się tak szybko jakby to wynikało z poprzedniego wpisu. Miły wieczór spędziliśmy w towarzystwie sąsiadów z dwóch okazałych housbotów, którzy okazali się super towarzyszami do opowiadań w temacie spędzania czasu na wodzie. Wspólnie pooglądaliśmy nasze jednostki dzieląc się doświadczeniami i opowiadankami. Super wieczór, dla takich się pływa. Ranek wstał w słońcu i odrazu upalny, więc bez czekania wypłynęliśmy ładnie z mariny. Na wodzie upał taki sam, bo wiatr tym razem odpczywa. W kanałach trochę lepiej, więcej cienia, jednak ciepło jest poważnie i podobno będzie. W śluzie w Miłomłynie dowcipkujemy z sąsiadami z motorówki, która śluzuje się z nami i kiedy woda zaczyna opadać okazuje się, że ich łódka zawisła na suple z cumy i robi „stójkę”. Ta śluza jest dosyć wąska i trudno powiedzieć co,by się mogło stać jednak, kapitan dorwał jakieś ostre narzędzie i odciął cumę . Łódka ciapnęła do wody i szęśliwym trafem nic jej od tych wygibasów nie odpadło. Płyniemy więc, do następnej i tam też razem udaje nam się prześluzować, już bez silenia się na oryginalność. Pan śluzowy rozpoznał Krzyśka z poprzednich Beniowych przepraw i Panowie na szybko opowiedzieli sobie życie, które w międzyczasie było ich udziałem. Woda opadła i płyniemy do Ostródy. Na Ostródę Krzysiek miał plan: parkujemy w centrum, uzupełniamy zakupy i potem szukamy czegoś cichego. Rzeczywistość okazala się inna, bo pomosty w Ostródzie nie służą do cumowania, a marina jest daleko od centrum. No to kobinujemy przy jednym z pomostów jednak okazuje się niewymiarowy i burtą trafiamy w drabinkę, tak kiepsko, że nie umiemy tego nijak skorygować. Płyniemy więc dalej szukając miejsca. Jesteśmy zmęczeni upałem i głodni. Wpływamy w kanał i zaraz za wlotem znajdujemy cichą zatoczkę. Nieopisaną i zaniedbaną. Trudno jest tu cumować, bo nie ma o co się zaczepić jednak sposobem ogarniamy temat. Krzysiek idzie się dowiedzieć co i jak i wraca po chwili rozbawiony. Wszystko fajnie, tylko, że żywego ducha i małe utrudnienie. Stad się nie da wyjść! Krzysiek nie jest marudą, jest kreatywny do bólu..i głodny. Proponuje mi przejść przez płot zakończony drutem kolczastym, bo to on oddziela nas od fajnego świata. Za płotem nadjeziorna promenada i knajpki z jadzeniem i…brak możliwości cumowania. Tu odwrotnie. Jest to chyba basen żeglugi ostródzkiej, bo dalej suchy dok i biura tejże. Do tego punktu możemy się poruszać, dalej ogranicza nas nowe osiedle zamknięte płotem, kolczasty plot za którym jest promenada i woda. Przypłynąć się dało, wyjść nie. Krzysiek optymista włamuje się na osiedle, bo bramka jest uszkodzona. Zostawiamy za szybą łódki numer telefonu do kontaktu i idziemy do restauracji. W restauracji Trattoria la Riva jest cudownie chłodno i luksusowo. Jestem lekko zdezelowana bieganiem w upale po nieczynnych dokach i robię co mogę żeby w hotelowej toalecie trochę sie podrasować. Jedzenie dostaje bajeczne i jestem zadowolona z sandacza w sosie z dwóch alkoholi i raków. Podbudowani idziemy sobie promenadą i kombinujemy skąd wziąć chleb, bo jutro niedziela oraz specjalnego kalibru kapsułki do łódkowego ekspersu. Po drodze mijamy biuro żeglugi Ostródzkiej i staramy się coś ustalić w sprawie parkowania. Pani kieruje nas bezbłędnie na market z kawą, jednak co do cumowania zdaje się na kapiatana pasażerki, która będzie o szóstej i to chyba jej miejsce zajęliśmy. Została nam ponad godzina więc wracamy i postanawiamy się jednak przenieść. Po drodze do łódki wstępujemy do Pani obsługującej śluzę i umawiamy się że zostaniemy na noc przy śluzie. Ok. Idziemy do łodzi i martwi mnie tylko, żeby nie naprawili tej felernej bramki. Jednak nie…za to idzie ku nam Pani z córką, obie złe. Podobno to ich miejsce, za które płacą i to dużo. Przepraszamy Pani rozumie, corka nie. Trudno. Potem to samo z Panem, który usiłuje gdzieś zacumować. Pan jakoś najspokojniej podszedł do sprawy, a my podeszliśmy do łódki i odpłynęlismy z minami wyrazajacymi dezaprobatę brakiem informacji. Zaczepiamy się przy śluzie i idę do Galerii Mazurskiej, bo tam są podobno kapsułki kawowe. Trochę zdziwona odkrywam, że galeria handlowa czynna jest tylko do dziewiętnastej. Jest po osiemnastej Wg. nawigacji potrzebuje pół godziny na dotarcie do celu. Zostawiam Krzysia i idę. Prawie zgodnie z planem, bo na drodze stawiają mi szlaban i spokojnie odczekuję swoje, zanim przejedzie pociąg. Mój czas uległ zmianie nawigacja dokłada mi kilka karnych minut. Jednak udało się dotrzeć do celu i zrobić zakupy, a nawet wrócić. Teraz będę robić nic do chwili kiedy temperatura nie zejdzie poniżej trzydziestki.

Krzyś wciąż zapracowany
Gdzie jest..? .
To fajna fotka, bo nie widać upału 🙂

3 thoughts on “Ona: Upał”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *