Wyruszamy z Gdańska w komfortowych warunkach pogodowych i robimy inspekcję tego co się dzieje w gdańskich stoczniach. Dzieje się i bardzo hałasuje. Wszystko jest wielkie, większe i największe. My nie. Falujemy sobie i dopływamy do Westerplatte. Słychać dźwięki trąbki, jednak niewiele widać bo zasłaniają, drzewa. Niestety nie ma miejsc do cumowania i możliwości wyjścia na ląd. To robimy zwrot i płyniemy dalej patrząc z daleka na charakterystyczny obelisk. Naszym celem jest Solmarina czyli nowe malownicze i luksusowe osiedle. Wpływamy do wewnętrznej mariny, niestety wszystkie miejsca są już czyjeś i musimy liczyć na to, że uda nam się trafić w czas nieobecności gospodarzy. Jeszcze nie zdążyliśmy do końca się przyczepić i już spada znikąd Pan z ochrony. Grzecznie mnie pyta, czy to moje miejsce, a ja pytam też grzecznie czy jego, bo nie miał oznaczeń i trudno było określić, czy to pytanie prywatne, czy służbowe. Ustalamy jednak wspólnie plan działania i wymieniamy się telefonami gdyby pojawili się właściciele, bo niestety nie ma już miejsc niczyjich i jeszcze nie ma miejsc dla gości. Idziemy zwiedzać, a jest co, bo pięknie się konstruuje ta mieszkaniowa koncepcja. Trochę to wygląda jak miasteczko na wodzie. Uzupełniamy energię w pobliskiej smażalni i odpływamy spokojnie machając do Pana, a kamery monitoringu odprowadzają nas na szlak. Szlak prowadzi nas do Rybiny, chociaż w planie była Osłonka jednak jest już szarawo, cumujemy i udaje się nam załapać na marinową budkę, która chociaż jest już po godzinach pracy serwuje nam pierogi. Zadowoleni i wyprysznicowani za 10 od głowy nawiązujemy nić porozumienia z sąsiednimi jednostkami i Krzysztof twierdzi, że na pokładzie spotkał jedną ze „złotych” siatkarek. Może tak było…



JUŻ SIĘ BAŁEM, ŻE NA WESTERPLATTE PRZYCUMUJECIE DO JAKIEGOŚ WRAKU Z OKRESU II WŚ. 😁