Django jeszcze parę razy wychodził i szukał sarenki , ale dziwnie był już spokój , czyli , albo sarenka odpłynęła , albo tak wystraszyła psa , że omijał miejsca ewentualnego spotkania. My natomiast zajęliśmy się innymi ważnymi sprawami czyli meczem Świątek , regeneracją – lekka drzemka , przygotowanie i zrobienie kiełbasy z grilla – czyli normalna tyrawa. Wieczorem zabrakło nam ciepłej wody , czego się nie spodziewaliśmy bo zwykle wystarczała na dwa dni , ale trudno trzeba było wykąpać się w lekko chłodnej . Wieczorkiem zagraliśmy w „Wsiąść do pociągu” i tyłek nam stłukła Anka , a co dziwne przegrała Marysia.
Ranek był męczący bo Django wczesną porą musiał zobaczyć co się dzieje na wyspie i wymógł pobudkę. Bez pośpiechu zrobilismy śniadanko i ruszyliśmy dalej by zobaczyć Jezioro Drwęckie do jego końca. Warto tutaj przyjechać i zobaczyć te okolice , wykąpać się w czyściutkiej wodzie , odpocząć z dala od miastowego szumu.
Byłem przekonany , że uda mi załatwić dotankowanie wody i podłączenie 220V do podgrzania bojlera w stoczni żeglugi miejskiej , niestety otrzymaliśmy zdecydowaną odmowę , na śluzie Ostróda również dopiero wspaniała Pani na śluzie Mała Ruś nas poratowała wodą , ale nie podłączylismy sie do prądu . Wraz z grupą kajakarzy dopłynęliśmy do Jeziora Szeląg Wielki i zacumowaliśmy na obiad do ekologicznego hotelu „Natural Hotel”. Bez problemu przywitali nas wraz z Djangiem , hotel jest otwarty na gości ze swoimi pupilami , parę piesków tam było. Akurat trafiliśmy na dużą konferencję rzeczoznawców i spodziewałem się problemów z serwisem , ale gdzie tam , obsługa doskonała , pani kelnerka zaopiekowała się nami doskonale i co muszę przyznać poleciła doskonałe dania , zupę rybną , okonki ,miętusa , i dla mnie doskonały stek smazony na kamieniu , palce lizać .


Zastanawialiśmy się czy nie zostać przy pomoście w hotelu , ale widok rozbawionych i chętnych do dalszych uciech rzeczoznawców zapalił nam pomarańczową lampkę , że podłączenie się pod imprezę może źle się skończyć i dlatego odpłynęliśmy na drugą stronę do tytułowego gaju . Reszta opowieści jutro bo płyniemy na Szeląg Mały do hotelu Anders.





No, pjęknie! Pies lubi wodę, nie to co jego Pan.