Ona : pochylnie no stress

Ranek już nie taki upalny, za to pochylnie bez tłoku. Ruszamy zaraz po śniadaniu. Teraz to bułka z masłem, bo nie wieje, za to trochę mży przez co deski wózków robią się śliskie. Stoję sobie z Krzyśkiem na wózku, nawet sprawni jesteśmy, turyści nas filmują i fotkują. Idę się uczesać :-)) W czasie przepływu między pochylniami Krzyś rozmawia przez krótkofalówkę z obsługą i nawet miło nam się przeprawia. Potem już kanały i jeziora, ta część Świata, którą lubimy. Pływamy leniwie i znajdujemy ładne miejsce na Rudej Wodzie. Krzysiek od razu włazi do wody i zadowolony pływa tu tam. Według komputera łódkowego woda ma 24″ Ja mam problem z mega chrypką i zostaję na pokładzie. Poza wszystkim w wodzie jest tyle ryb, że nie mam ochoty się pchać. Wieczorem po raz pierwszy w tym sezonie inauguracja grilla. Jest pysznie i pięknie. W ramach trudnych przypadków związanych z aurą niszczącą Krzysztofa, zniknęła nam sól. Z solniczki-młynka, oryginalnie zamkniętego prawie nie używanego. To co zostało jest suche, więc nie o higroskopijność tu chodzi. Poza tym z pojemnika na sól w ilości „do gotowania np. makaronu” zniknęła też ??? Dokupiliśmy i mamy, ale zrozumieć się nie da inaczej jak aurą Krzyśkową. Krzysiek nie chce powiedzieć dlaczego zrobił to z solą. Kończymy wieczór grą w wersji internetowej.

spokój niedzielny
dlatego 300m2 zamieniamy na 30m2 powierzchni mieszkalnej
za to łazienka znacznie większa

2 thoughts on “Ona : pochylnie no stress”

  1. Jonasz jakiś z tego Krzyśka.
    A co do rybek w wodzie to ludzie płacą za moczenie nóg w wodzie z rybkami (to się jakoś nazywa ) a ty za darmo i grymasisz. I jak tu babie dogodzić.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *