ona : STRESZCZENIE POPRZEDNICH ODCINKÓW

Przerwa w edycji wynikająca z natłoku zajęć wakacyjnych właśnie się uzupełnia. Mam nadzieję, że ogarnę pamięcią, co ogarnąć warto. Dnia następnego popłynęliśmy na obiad do znanej już z poprzedniego podejścia miejscówki pod tytułem ” z pastwiska na talerz” , która to nazwa może się kojarzyć dobrze lub niekoniecznie. My mimo, a może właśnie dlatego, że mieliśmy „bycze” wspomnienia, próbujemy dotrzeć do steków raz jeszcze, tym bardziej, że brak psa daje nam szanse na spokojniejsze podejście. Podchodzimy wiec z tej samej strony.. stado się pasie w oddali. Krzysiek prowadzi mnie utartym przez siebie szlakiem. Ścieżka planowo kończy się w wodzie, potem elektryczny pastuch i już trakt prosto do celu, opisany jako przejezdny autem i niedostępny „z buta” . Wszystko dobrze dla wysokich ( 2m min. ) Krzysiek robi krok nad elektrycznym ogrodzeniem i już, ja nie robię, bo mam za krótkie nóżki 🤷‍♂️Elektryka dopadła by mnie w miejscu niewymownym :-)). Dołem się nie da, bo pokrzywy…ogólnie wokół pokrzywy. Poprzednia okazja odbywała się w innych okolicznościach i mieliśmy kaloszki i sztormiaki. Teraz stoję w pokrzywach wysokości ponad metra przed elektrycznym ogrodzeniem tej samej wysokości, mam krótkie spodenki i klapki. Cudownie! Decyduje się na pokrzywy, zawsze to zioła. Poparzona zdrowymi środkami docieram do celu. Chcemy steki, jednak pogodowy i weekendowy czas ma to do siebie, że nic nie jest łatwe, więc i steki wyszły. Zostały tylko fiorentiny po 200 zeta sztuka. Jesteśmy jednak za mało głodni i zjadamy w zastępstwie hamburgery, też bardzo smaczne. W nagrodę odnajduję lepszą ścieżkę powrotną. Mniej pokrzyw i prądu. Życie najedzonego człowieka jest fajne. 😋Zadowoleni płyniemy do Iławy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *