On: wielka przeprawa

Długo nas tutaj nie było , a to za sprawą realizacji wcześniej podjętych planów podróżniczych- czyli na Zachód. Razem z Maćkiem rozpoczęliśmy rejs z Iławy do Szczecina. Początek już był średnio rozpoczęty bo łódka nie była dobrze sklarowana po zimie , ani też nie zrobiono polerki , tzn ktoś położył pastę polerską , ale zapomniał wypolerować. Ale trzeba przyznać , że szef, gdzie łódka zimowała zachował się z klasą , obniżył cenę zimowania i załatwił dziewczyny do sprzątania. Noc spędziliśmy w marinie na wyspie i nastepnego dnia ruszyliśmy na Zachód do Szczecina . Plan zakładał max dwutygodniowy rejs. W Iławie łódkę zatankowaliśmy do pełna i benzyną i ropą do webasto bo temeratury nocą bliskie zero. Ostatnie pływania po Warmii poszły nam bardzo szybko,na trzeci dzień byliśmy już na śluzie Biała Góra przy wyjściu na Wisłę. Oczywiście najwspanialsze widoki to Jezioro Drużno i ropoczynające się gody Bielików coś pięknego.

początek
ostatnia pochylnia

Na śluzie dolaliśmy jeszcze 60 litrów paliwa i wczesnym ranem ruszyliśmy w górę Wisły. Nasze przemyślenia co do łatwości przejścia Wisły pod prąd zostały szybko zweryfikowane na pierwszej mieliźnie. Każde zejście z wyznaczonego szlaku kończy się potężnymi kłopotami . Problem polega na tym , że nie byłem w stanie określić dryfu łodzi jak płynęliśmy w poprzek rzeki , co jest na Wiśle absolutnie naturalne- co sto metrów przechodzisz na drugi brzeg i największym zmartwieniem jest, jak tu nie wpaść na mieliznę rufą!!!!!!. Po całodniowej mordędze nareszcie Grudziądz . Poszliśmy tylko do KFC i padliśmy jak kawki , a to dopiero połowa Wisły , średnie tempo płynięcia 5km/h. Dzień następny to kierunek Bydgoszcz i ta sama mordęga, ale już dobrze doświadczeni nie zaliczyliśmy żadnej mielizny, bo i też odległości pomiędzy łachami zdecydowanie się powiększyły. Późnym popołudniem dopłynęliśmy na śluzę we Fordonie i śluza zamknięta i nikogo nie widzimy , nikt nie reaguje na sygnały dzwiękowe . Już miałem dzwonić do oczekującego na nas Henryka w centrum Bydgoszczy by brał taksówkę i przyjeżdżał do nas gdy Maciek mówi , że pójdzie zobaczyć może jednak ktoś tam jest. Byłem pełen podziwu na jego samozaparcie gdyż by wydostać się z Benii na twardy grunt trzeba było wyjść na poler barkowy przedzierając się przez milion pajęczyn. Ja oddałem się błogiemu spożywaniu alkoholu z powodu przeżytych stresów na Wiśle. Okazało się , że Maciek znalazł śluzowego i przetartym już szlakiem wrócił na Benię . Ponieważ byłem pierwszy przy whisky to Maciek miał zaszczyt i honor wpłynąć do Bydgoszczy. W samym centrum odebraliśmy Henryka i popłynęliśmy do pobliskiej Mariny gdzie Maciek popisał się rewelacyjnym manewrem cumowniczym cumując na centymetry pomiędzy dwoma łodziami. Obok nas stała wesoła ekipa ze Śremu która płynęła dwoma weekendami Wisłą , ale od Sandomierza. Po kolacyjce poszliśmy się zapoznać z ekipą z weekendów , no i tam dowiedzieliśmy się dwóch wiadomości dobrej i złej , zła to ta , że kanał Notecki jest zamknięty bo trwają remonty śluz , a druga , że ta wesoła ekipa płynie do Śremu i możemy wspólnie sobie popodróżować. Bydgoszcz to ostatni przystanek Maćka i jedzie do domu , a my płyniemy z Heńkiem trasą o 400km dłuższą , czyli kanał Górnonotecki , jezioro Gopło i do Warty. Lekko spóźnieni ruszyliśmy na brzydki kanał Bydgoski by dostać się do przecudownego kanału Górnonoteckiego. Zaplanowaliśmy nocleg na na Jeziorze Mielno w super marinie gdzie dokonaliśmy głębszego zapoznania z Jarkiem , Jackiem , Krzyśkiem ,Mariuszem,Pawłem i Tadeuszem. Ustaliliśmy , że spotkamy się pojutrze w Ślesinie , bo musimy jeszcze odebrać Marka ze Śluzy Pakość. Po długim oczekiwaniu na Marka, którego zatrzymał wypadek na trasie pociągu zdecydowaliśmy , że dojedzie do nas do Kruszwicy. W Kruszwicy spotkaliśmy ekipę z kolejnym Krzyśkiem na czele , którzy to płyną tą samą trasą co my swoimi nowymi łódkami. Zaproponowaliśmy wspólny rejs bo Warta niebezpieczna , ale zrezygnowali. Jak odpływali to Heniek zrobił im super reklamowy film jak odpływają w trasę. Marek w końcu dotarł , i po wysłuchaniu opowieści poszliśmy spać gdyż jutro śluzy otwierają tylko dwa razy dziennie o 10 i 14 , a my musimy dotrzeć do Ślesina do naszych zawodowców. Spotkaliśmy się z nimi na obiadku i ustaliliśmy kto jak płynie – pierwsza Łódź to Jacek i Mariusz potem my żółtodzioby z profesjonalistą Jarkiem na pokładzie i za nami asekuracja Krzysiek , Tadeusz i Paweł . Wyruszyliśmy wcześnie rano , bo tutaj też sytuacja , że śluzy otwierane tylko dwa razy dziennie , a przed nami 80km do miejscowości Ląd ( Super opis tej mariny w naszym blogu – pętla Wielkopolska). Śluzowy pukał się w głowę gdzie my płyniemy , inspekcja rzeczna powiedziała , że ruszy z kontrolą jak my przepłyniemy , czyli wszystko super i banan na twarzy Jacka, bo jest przygoda i będzie się działo. Na samym wstępie na wejściu na Wartę już siadłem na mieliźnie i ledwo co się przepchnąłem , zaraz po tym tuż przed Koninem wypieprzyłem w skałę tak , że trochę osiwiałem , tylko Jarek był spokojny , -mówiłem bardziej po lewej- cholera ja mam wadę słuchu. Potem już tylko raz wywaliliśmy w skałę , ale rzec można to była obcierka. Marina Ląd jak zwykle przywitała nas pysznym jedzonkiem wesołą atmosferą , a że to był ostatni dzień pobytu Henryka z nami to pożegnaliśmy go wspaniale. Po wyjściu z Mariny oddałem stery Jarkowi gdyż uznałem , że to bezpieczniejsze , ponieważ doszły nas informacje , że ekipa Krzyśka płynąca przed nami rozwaliła jeden z jachtów i trzy jednostki straży pożarnej ich ratowały gdyż kadłub był tak rozpruty , że pompy zęzowe nie nadążały. Jarek też wywalił dwa razy w skały remis hahahaha – ja bym chyba siedem tylko Jacek w pierwszej łodzi wywalił tylko raz – tak stwierdził. Zgodnie z planem chłopaków z przed miesiąca o siedemnastej na otwarcie sezonu motorowodniaków przypłynęliśmy do Mariny w Śremie. Oj , co za piękna miejscowość i rewelacyjna ekipa. Impreza do rana , wyszynk palce lizać , oj umieją się tam bawić i jeść.

Dopłynęliśmy szampan się leje
Trzy dzielne królowe
Wczesny wieczór

W Śremie nasz czas podróży się skończył , cóż Śrem to może nie Szczecin , ale ekipa zdecydowanie większa i lepsza. Chłopaki jak to czytacie to serdeczne podziękowania. Jaro zawiózł nas do Poznania akurat na pociąg.

Jutro reszta tej opowieści .

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *