
Z Markami umówiliśmy się w Stepnicy , gdyż później będzie tam jego brat obchodzący Abrahama. Obawiając się pogody ruszyliśmy ze Świnoujścia dzień wcześniej by pokonać najbardziej niebezpieczny dla nas odcinek czyli Zalew Szczeciński. Obraliśmy kurs Trzebież i spokojnie po czterech godzinach byliśmy na miejscu. Stepnica jest vis a vis więc nie będzie problemy z dopłynięciem. Na miejscu poznajemy bosmana Daniela i od razu rozmawiamy o zimowaniu i drobnych naprawach Beni. Daniel skierował nas do Maćka który nareperował plandekę na rufie , wskaźnik wychylenia steru zepsuty przez Maćka i parę innych drobnych rzeczy . Niestety nie miał uprawnień od Mercurego i nie mógł mi zrobić przeglądu serwisowego. Muszę przyznać , że sposób jak wszystko zrobił skłonił mnie do tego by zostawić Benię na zimę w Trzebieży i zlecić mu wykonanie poważniejszych napraw. Silnik miał już prawie 900 motogodzin więc serwis był duży , udało mi załatwić przedstawicieli Mercurego ze szczecina by podjechali do Trzebieży i tam dokonali serwisu , gdyż jest dźwig portowy. Wszystko było prawie domówione , ale niestety brak paska rozrządu przesunął cały serwis o dwa dni. Umówiliśmy się , że dopłyniemy do Szczecina i tam wszystko zrobimy. Po zwiedzeniu miasteczka i wyruszyliśmy do Stepnicy by spotkać się z Markami i oznajmić , że pierwotne plany trochę się zmieniły i będziemy musieli popłynąć do Szczecina. Trasa do Stepnicy odbyła się bez problemowo , a nasze spotkanie z Markami uczciliśmy wspaniałą rybką w pięknej Tawernie.