Pogryzieni jak nieboskie stworzenia , ruszyliśmy w miasto by dokonać zakupu broni przeciw komarowej , a przy okazji zwiedzić centralną część Szczecina. Wejście i zejście z wiaduktu przy tej temperaturze już wywołało u mnie efekt odwodnienia , pies miał dobrze bo co chwilę miał miskę z wodą , ja niestety nie. Myślałem , że uda nam się wejść do filharmonii by się trochę ochłodzić w klimatyzowanym miejscu , ale niestety z okazji ślubu wstęp wzbroniony. Na szczęście w pobliżu była kawiarnia mojego ulubionego Wedla i tam dostałem picie , jedzenie, i kawkę. Po regeneracji ruszyliśmy dalej w kierunku Szpinakowego Dworu. Po drodze weszliśmy do galerii by dokonać koniecznych zakupów antykomarowych. Muszę przyznać , że Szczecin mnie zachwycił , cudowna architektura , pięknie odnowione zabytki. Widać , że miasto żyje i się rozwija. Obiadek zjedliśmy w znanej restauracji „Paprykarz” . Biały Halibut był absolutnym dopełnieniem wspaniałego spaceru. W drodze powrotnej Anka jeszcze poszła do Galerii , a my z dzielnym psem ruszyliśmy na naszą kochaną Benię. Krokomierz pokazał mi 18000 kroków .Jeszcze tylko wieczorny spacer z Djangiem i będzie prawie 20000. Piękne jest to miasto i te wspaniałe uczelnie co krok.




