Od dwóch dni kręcimy się tu i tam i nocujemy w dzikich ostępach. Pierwsza miejscówka bardzo urokliwa z gospodarzem zimorodkiem, który to ptaszek już nam się objawił jako symbol w Priepert. Teraz już wiem, skąd się wziął. Zimorodek pooglądał nas, my jego i zajęliśmy się swoimi sprawami. My pływaniem jedzeniem i graniem w gry towarzyskie. Ja wygrałam. Potem nadszedł dzień następny i popłynęliśmy na rybę do smażalni. To samo w sobie proste działanie odbieramy w kategoriach sukcesu, bo to już druga smażalnia na naszej trasie, co oznacza że posuwamy się w słusznym kierunku. Zadowoleni z sukcesu nie szukaliśmy dalszych i zostaliśmy w miejscówce na dziko z czaplą białą. Program podobny: pływanie, jedzenie, granie. Ja wygrałam. Skracam żeby nie zanudzać. W ramach napraw wymieniliśmy dętkę w rowerze co przysporzyło nam dużo wyzwań, zwłaszcza pompowanie powietrza, bo nasza pompka głównie wciąga, mniej oddaje. W niedzielę postanowiliśmy dotrzeć do Mirow, bo tam jest ładnie podobno, jest gdzie pospacerować, a już tego potrzebuję i kończą nam się media. No to płyniemy przez trzy śluzy. W pierwszej spokojnie mieścimy się za drugim otwarciem, co jest sukcesem. Nawiązaliśmy też kontakty międzyłódkowe, co jest fajne chociaż ograniczone przez brak wspólnego języka. Druga śluza pod tym względem okazała się ciekawsza, bo kolejka była dłuższa, niż miejsca postojowe, my staliśmy przywiązani do ostatniego słupka i dyndaliśmy na wietrze, a do nas przywiązał się ponton i pływający domek i dyndaliśmy w trójkę. Kapitan zapragnął kaszy gryczanej z gulaszem i zdążyłam ugotować wg życzenia, przy pomocy wcześniej sporządzonego sporządzonego półfabrykatu, to co chciał, zanim przyszła kolej na nasze śluzowanie. Pięknie wszystko zaplanowane. Śluza trzecia poszła szybko mimo że, władowały się kaczki na gapę. Jak wypłynęliśmy, to wspólnie całą załogą ustaliliśmy, że zostajemy na dziko i do Mirow zdążymy jutro. Bo może nie mamy cieplej wody, ale mamy jezioro o temp 24, może nie mamy bananów?! Ale mamy grill. W nocy mamy szanse pooglądać Perseidy leżąc na flydecku i dlatego znaleźliśmy miejsce leśne przywierciliśmy się do podłoża, bo już wiemy że do drzew nie wolno i jesteśmy przygotowani na wieczorny spektakl.



Witaj Aniu zajęta swoimi sprawami z uśmiechem witam każdego maila który od Was przychodzi)) odczytuję zgłodniała czasem tylko zerknę odpływając w jakąś przestrzeń i nieznaną ale jednak tęsknotę na pewno. Dziękuję za Zimorodka jest przepiękny myślę że będzie pasował do obrazu na śniegu… zamierzam się właśnie zabrać za serię zimowiskową)) Szwędaczka zawsze była mi bliska.. myślę że -globtroterzy wszelkiej maści łączymy się)) wróciłam z Teneryfskiego Marsa – zaliczając kolejne przełęcze z różnych krajów na różnych wysokościach )) Już nie opiekunka 24/7 trochę się rozglądam co dalej.. jestem jakby na wagarach. Mam nowy ganek w nowym domku – kawa z lodem i kilka Waszych zwyczajnych niezwykłych przygód zamiast przekąski… zrobi doskonale ❤️❤️ pamiętająca Bożka
Ahoj przygodo! Wielka niespodzianka ! Trochę wody i czasu popłynęło i przypłynęło nowe. Jak masz czas i ochotę, to pisz proszę, bo niejeden raz myślałam o Tobie i tylko, brak kontaktu na WhatsApp mnie zatrzymywał. Pamiętającą A.
Hey people!!!!!
Good mood and good luck to everyone!!!!!