ON: Dziczymy dalej

Po wczorajszych atrakcjach i porannym nagokąpaniu zdecydowaliśmy , że płyniemy do Mirowa do mariny by podładować akumulatory, uzupełnić wodę i trochę uzupełnić zapasy. Droga nie łatwa bo poprzez trzy śluzy , a w sezonie kolejki długie. Śluza w Wolfsburgu za drugim śluzowaniem następna za trzecim trzecia za drugim , czyli sumując cztery godziny w kolejce. Już dopływaliśmy do Mirowa , ale chęć kąpieli i spokoju spowodowała , że skręciliśmy w boczne jeziorko i znów wylądowaliśmy w dzikim otoczeniu. Pływanko , winko , fufajka , perseidy i nietoperze czyli byliśmy prawie w niebie. Decyzja o płynięciu do Mirow dnia następnego była jak najbardziej słuszna. 45min. płynięcia i jesteśmy na jeziorze przy Mirow i szukaliśmy sobie mariny. Opłynelismy spokojnie wszystkie i zdecywalismy się na pobyt w marinie w parku pałacowym. Decyzja jak najbardziej słuszna może jedynie finansowo niezbyt okazjoinalna bo 30Euro plus osobno prąd i woda . Ale wszędzie blisko . Pozwiedzaliśmy pałac książąt Meklemburskich wraz z wystawionymi ich trumnami w kościele obok , można było wejść na wieże ale nam się nie chciało tyle łazić. Zrobiliśmy rundkę po mieścinie uzupełnilismy zapasy wrócilismy na łajbę i poszliśmy do rybnej knajpy . Rybne to tutaj są tylko wędzarnie , a w nich na ciepło można tylko zjeść Backfish tzn. mrożoną rybę w panierce z kartofelsalad. Bez komentarza. Nie wiem czemu w takich miejscowościach wypoczynkowych w Niemczech nie czuć atmosfery urlopu i wakacji jak w Polsce na każdym skwerku plaży. Jak dotarliśmy do mariny okazało się , że wszystkie miejsca zajęte i trwa walka o kawałek wolnego do przycumowania , czyli nam się udało Po łażeniu i pływaniu w porcie poczułem się wcześnie znużony i nawet nie chciało mi się wyjść na dach pooglądać perseidy . Rano kierunek Muritz.

Ducha widzicie

Zamiast drogi krzyżowej wystawa malarstwa , muszę przyznać super obrazy

Czego i kogo to symbol były jeszcze trzy

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *