Podczas śniadania podniósł nas w górę głośny krzyk dziecka Hilfe , hilfe . Na szczęście pracownicy mariny którzy byli w pobliżu wyciągnęli malca z błotnistego szuwarowego miejsca na brzegu mariny. Okazało się , że chłopaka za bardzo obciążyli pakunkami z łodzi i na zakręcie spadł wraz z dobytkiem z pomostu do błotka przy brzegu. Zdążyłem umyć grilla w zmywalni a jego jeszcze szorowali , a z walizek ciekła piękna brunatna woda . Wyglądało to jak z filmu , chłopak miał do wszystkich pretensje tylko nie do siebie , że nie zobaczył zakrętu pomostu. Po śniadanku ruszyliśmy w kierunku Parchim . Pierwotnie zakładałem , że dopłyniemy do Schwerin , ale przedłużające się śluzowania zmieniły mój plan , musiałbym w drodze powrotnej płynąć po osiem godzin , a na takie coś nie mam ochoty . Pływamy tak jak lubimy , mamy czas. Schwerin zobaczymy za rok , nie ucieknie. W Parchim super zrobiona marina na kanale jazowym łódeczki przycumowane bokami , porobione pojedyncze pomosty no super. Niestety dopłynęliśmy w porze zakończenia jedzenia i wszystkie restauracje były zamknięte. Dlatego zarządziliśmy łódkowe jedzenie , czyli wykańczamy zapasy. A zapasy już się nam kończą zwłaszcza płyny. Muszę przyznać , że spożycie płynów w tym sezonie bardzo skromne i bardzo dobrze. Widać , że Niemcy bardzo mocno stawiają na rozwój kultury , w każdej miejscowości , teatr , dom kultury , muzeum , a są to miasteczka wielkości dzielnicy Katowic , w parę minut przechodzisz je wszerz i wzdłuż. Brak jest małych sklepów spożywczych , ale jest sporo ciekawych sklepów z ciuchami , sprzętem AGD i duperelami.Po spacerze i zakupach wracamy na łódź , mam ochotę się odegrać , złoję im tyłki. Nie udało się , spać Zanim rozpoczęliśmy proces budzenia się , usłyszeliśmy , że bajerancka łajba która zacumowała wczoraj popołudniu , już ruszyła w drogę . Nam wypłynięcie zajęło jeszcze dwie godziny , bo jacyś idioci nie umieli pływać kanu i kręcili się w kółko co chwile podpływając pod Benię , a ja musiałem w bardzo wąskim kanale obrócić się i bałem się , że ich staranuję. Po półgodzinie kręcenia tak się zmęczyli , że stanęli przy brzegu , więc na bezczelnego ruszyłem i zacząłem manewry , oni w strachu , Anka w strachu , a jak z dziką przyjemnością ich straszyłem. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak ja uwielbiam takie kanały , zalesione , dzikie , tylko od czasu do czasu coś cię mija. Na wielkiej śluzie dogoniliśmy naszych znajomych z mariny w Parchimiu , stali dwie godziny i czekali na śluzowanie. Jeszcze tylko półtora więcej i udało się nam wyjść ze śluzy. Do Plaum am See jeszcze trzydzieści kilometrów i dwie śluzy . Wbrew załogantce zadecydowałem , że stajemy w maleńkiej dzikiej , eco marinie . Nie miałem ochoty płynąć do wieczora. Pani bardzo Eco zaproponowała nam różne zielone specjały , ja wybrałem jedynie treściwe co było w karcie czyli białą kiełbasę z zieleniną , Anka Mozzarelle z pomidorami . Wieczorem odpalę grilla i zjem trzy kotlety i będzie pięknie. Na całym terenie brak Internetu i to kolejna fajna sprawa.


