Wstajemy obudzeni zapachem świeżego pieczywa przyniesionego z mariny i pozytywnie podchodzimy do tematu dnia. Robimy śniadanko, niestety brak gazu niweczy nasze kiełbasowe plany. Szukamy gdzie się da, bo zostaniemy bez wody, jako , że w marinie uzupełniliśmy braki z zastrzeżeniem , że woda jest pitna po przygotowaniu. Nasze frankfurterki, też nie zdążyły .. Szukamy butli i znajdujemy resztkę, więc zadowoleni kończymy śniadanko i wpływamy na Odrę, mając Polskę po prawicy, ruszamy do Szczecina. Słońce, woda, wiatr…Fajnie! W Szczecinie czeka na nas Krzyśka znajomy, zabawia nas rozmową, ale czas leci, jesteśmy głodni i musimy kupić prowiant. Zachęcają ceny w złotówkach. Okazuje się, że napełnienie niemieckiego modelu butli gazowej nie będzie łatwe. Znajdujemy za to dyskont i podziwiamy miasto. Jest super! Zapada zmrok i budzą się kawiarenki i restauracyjki bajecznie i kolorowo.


bez Michy cos krucho u Was z michą?
?
Coś dziwna ta butla , czyżby Niemcy nie przestrzegali standardów , a butle to się obecnie wymienia , chyba że to jednorazówka takie kupisz w każdym markiecie . Ta łajba to prototyp , może i butle to jakieś nowości . Jak macie zasilanie 230V w marinie to lepiej korzystać z prądu szybciej i pewniej .
Butla wygląda trochę inaczej i może dlatego w Polsce nie chcieli jej wymienić mimo że, jest wielorazowa, to pewnik:)