Ona: Wkoło dookoła Szczecina

Wyruszamy skoro świt, żeby odwieźć Andrzeja , który już wraca pociągiem. Musimy być w Szczecinie ok 13-tej. Zaczyna się dobrze, w słońcu , po drodze robi się deszczykowo i zaczynamy zabawę w mosty. Zasady są proste. Łódka nie zmienia wysokości , mosty dla utrudnienia coraz niżej . Próbujemy różnych sztuczek. Niestety ostatni most zwyciężył . 1.85 to za mało nawet gdyby Krzysiek bez łódki biegł po falach.

był sobie człowiek z mostem na głowie

Z załogi chyba tylko ja mam szanse, bo jestem krótka . Zawracamy…trochę zestresowani czy zdążymy w wyścigu z pociągiem. Dajemy z siebie wszystko i kończymy w znanym już miejscu na bulwarze. Zostaje jeszcze chwila idziemy wiec razem zwiedzać katedrę , która urzekła nas z zewnątrz już wcześniej . Winda zawozi nas na wierzę widokową , pogoda pozwala cieszyć się widokiem, aż po daleki horyzont.

Szczecin, nie trzeba pisać więcej

Biegnę schodami w dół , żeby zobaczyć wahadło Foucault’a zawieszone w wieży  potwierdza ruch kuli ziemskiej.

kręcimy się!

Żegnamy Andrzeja i rozdzielamy się na podgrupy:  Marta i Maciek idą do bistra „na językach” , które sprawdziliśmy poprzednio i polecamy. Krzysiek lewituje na Stare Miasto ciągnąc mnie,bez oporu do pysznej restauracji Wyszak, w której okiem z tyłu głowy wracając ostatnio nocą , wypatrzył rodzinny browar.

ostatnie konsultacje, Formuła 1 za chwilę…

Było pysznie , trzeba przyznać i piwo z rodzinnego warzenia było ciekawe. Po piwie odstawiłam wysokiego z jego kręgosłupem na łódkę , bo naszedł czas nienaruszalny: Formuły 1 i ruszyłam w celach poznawczych. Zakochana się czuję w tym mieście. Filharmonię zostawiłam na wieczorne ciemności , bo dostałam internetową strzałkę , że pięknie wygląda oświetlona tęczowo. Szwendałam się, aż do bólu i z poczucia obowiązku wróciłam , żeby zorganizować aprowizację na czas niemieckich wojaży. Ruszyliśmy razem i wróciliśmy z zapasami na następne dni. Logicznie kombinując , że w sobotni wieczór na bulwarze mamy małe szanse na sen przepłynęliśmy do mariny. Trochę na uboczu, oferowała kontakt ze światowa motoryzacją:  patrz. Rajd Baja, i toalety pod ciśnieniem ? ,nie dysponowała jednak sklepem. Ten brak popchnął mnie w kolejny trip , w poszukiwaniu białego wina…..mój błąd zakupowy , odbyłam pieszą wycieczkę z mariny do centrum. To był mój trzeci raz w ciągu dnia….wróciłam zadowolona z winem i zadowolona z dnia szykując się na wieczór gier…..niestety załoga zasnęła ….chyba straciłam poczucie czasu….

2 thoughts on “Ona: Wkoło dookoła Szczecina”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *