Rano po śniadanku i tankowaniu wody wypływamy do Berlina . Pogoda nam sprzyja jest ciepło i słonecznie płyniemy kanałem Havel – Oder potem wpływamy na bardzo ładne jezioro Nieder-Noedorfer i dalej na jezioro Tegeler i Sprewę . Cały czas dyskutujemy czy złamać przepisy i przepłynąć Berlin bez UKF-ki . Wpływamy do Berlina , ja cieszę się bo żadnego znaku zabraniającego pływania bez UKF nie widzę . Dopiero na wysokości Parku Tiergarten – 3km od bramy Brandenburskiej , jest znak . Myślę sobie spróbuję bo jest spokojnie – nie przepłynąłem nawet 400m gdy nagle z jednej i z drugiej strony gigantyczne łodzie spacerowe zapieprzają jak szalone – szybko schowaliśmy się w malutkim zakątku przy moście i czekamy by ta fala się skończyła . lekko rozdygotany wracam na miejsce postojowe przed znakiem . Znak określa , że od 19 można już pływać bez krótkofalówek . Podejmujemy decyzję o przeczekaniu tych paru godzin i spacerze do Tiegarten. Cumujemy w niezbyt ciekawym miejscu ( ale wszystko zajęte) i idziemy do centrum. Muszę powiedzieć , że wrażenie niezbyt miłe – brudno , na ławkach siedzą wypasieni „uchodźcy” spożywając chrześcijańskie piwo , flaszki się walają wzrok co po nie których wskazuje na pobór dziwnych leków lub palenie ziół . Idziemy w kierunku parku, dziewczyny spostrzegły małe centrum handlowe idziemy kupić pieczywo . Widok wokół „deja vu ” Polska początek lat 90 . Lekko wstrząśnięty zarządzam powrót na Baserka bo i widok nie ten i kręgosłup boli , a w tyle głowy , że jednak towarzystwo w którym zostawiliśmy łódź niezbyt ciekawe. 19 wybiła rzucamy cumy i dawaj w Berlin – no stało się to co oczekiwałem – szczęki wszystkim spadły -widoki cudowne- połączenie nowoczesnej architektury z przecudownymi zabytkami – na mnie jak zwykle największe wrażenie zrobił Bundestag i Bode Museum . Czas też rewelacyjny bo przy pięknym zachodzie słońca Anka robi zdjęcie za zdjęciem .




Dopływamy do śluzy która kończy najpiękniejszą część Berlina . Wiatr się wzmaga i my oraz łódź przed nami mamy problemy by zacumować w miejscu parkingowym – sterujący łodzią przed nam,i rezygnuje i cofa się na miejsce parkingowe w centrum Berlina , a my dzielna załoga cumujemy i po chwili wpływamy do śluzy wszyscy prawą burtą by wiatr nas dopchnął . Za śluzą dzielnica nowoczesnej architektury oraz dziwnych plażowisk gdzie odbywają się imprezy . Sporo lewackich haseł wypisanych na murach . Zmrok zapada coraz szybciej więc szukamy miejsca do zaparkowania – cumujemy przy pomoście chyba zbankrutowanej restauracji w starej fabryce. Na przeciw impreza w stylu reggae . Jest super podczas gry ustalamy plan na dzień jutrzejszy , ponieważ ma być brzydko i padać cały dzień podejmujemy decyzję powrotu do domu . Wstajemy wcześniej ( i tak nas mogą pogonić z tego miejsca) i szybkie płynięcie do mariny Piotra. Po wygranej grze udałem się na zasłużony odpoczynek co sądzę wy też zrobicie . Dobranoc
NA KOŃCU SIĘ POGUBIŁEM, ALE CO TAM – ŻYJECIE – TO NAJWAŻNIEJSZE. UWAŻAJCIE, BYŚCIE JAKIEGOŚ EMIGRANTA NA STATKU NIE PRZYWIEŹLI … JAK TAM TAK ŹLE W TYCH NIEMCZECH TO JAKIŚ SZALENIEC MOŻE SIĘ ZDECYDOWAĆ NA ARMATORSKIE LUKSUSY ?
Najlepiej przekonać się osobiście , sam byłem zdziwiony i zaskoczony , bo jak przed trzema laty przepływalismy to tego nie było, a jedynie dzielnica muzułmanów robiła wrażenie strachu i odmienności.