On : z powrotem na pętli

Witajcie ponownie po długiej zimowej przerwie . Pierwotne plany były zgoła odmienne ponieważ miał to być rejs już naszym Baserkiem , ale niestety  niedotrzymanie kolejnych terminów i brak perspektyw na jakikolwiek termin spowodowały kompletną zmianę planów- i chyba na lepsze . Od naszego przyjaciela Łukasza wyczarterowaliśmy Magdalenkę na kolejną próbę pokonania pętli Wielkopolskiej . Płyniemy teraz w czwórkę razem z Tadeuszem i Krystyną Nowodworskimi . Nie będę się rozpisywał za dużo o Ślesinie ponieważ wszystko jest już opisane w poprzednich blogach . Może tylko dodam , że zjedliśmy pyszną kolacyjkę we Włoskiej restauracji w Ślesinie . Pogoda niestety nas nie rozpieszcza chłodno , wietrznie i leje a na dodatek strasznie niska woda na Warcie . Płyniemy spokojnie zgodnie z nurtem razem z większą grupą łodzi co z jest bardzo dobrym rozwiązaniem na tak ciężkie warunki . Pierwsze zamieszanie nastąpiło już w Koninie gdy duża łódź turystyczna postanowiła zawrócić i utknęła na mieliźnie co spowodowało , że wysunęliśmy się na pierwsze miejsce w szyku . Do 388 kilometra szło nam bardzo dobrze i już sobie myślałem co zamówię w marinie Ląd , a tu myk na mieliźnie zepchnęło mi dziub wpadłem poza boję zieloną i masz ci los utknąłem na kamieniach . Wszystkie sposoby zejścia z mielizny – nawet z osobistą kąpielą – nie przyniosły efektu . Dzięki Bogu zgrany zespół płynął za nami i po wielu skomplikowanych manewrach udało się rzucić cumę i myk już jesteśmy na wodzie .  Dalej płynęliśmy już w bliskiej odległości od siebie bo co chwilę ktoś wpadał na mieliznę . Wejście do mariny Ląd również z wielkimi problemami , ale się udało . Warto było bo jedzonko rewelacyjne przystawka sześć pysznych świeżych sielawek , zupka kalafiorowa rewelacyjna , i na koniec rewelacyjny świeży Lin a do tego parę dobrych wódeczek .  Dziewczyny nie mogą przeżyć rachunku – ja tego nie rozumiem- za pychotę się płaci .

Dzień dzisiejszy dał nam w kość zmęczenie nie pozwala rozwinąć skrzydeł pisarskich

Do jutra.