Wyruszamy …zgodnie z planem. Dziś w planie pochylnie. W dwie łodzie dziarsko płyniemy .
Dopływamy i patrzymy na wzgórze z maszynownią. Zastanawiamy się chwilę, bo nie ma instrukcji co zrobić . Idę na zwiady , idę i idę i idę …blisko nie jest , pan w maszynowni widzi wszystko na monitorze i ma w sobie wielki spokój . Płacę i nie wymagam. Wracam na jednostkę i czekamy , po chwili zjawia się inny pan i pokazuje nam po kolei co i jak z pochylniami i skoro łapiemy , to zostawia nas samych …radzimy sobie , bo warto.

Widoki piękne , pochylnie jedyne na świecie i fajna zabawa w umieszczanie łódki na wózku. Tak bawimy się pięć razy i zadowoleni z siebie płyniemy na obiad do „karczemki” . Trochę nam biesiadowanie czasu zabiera i decydujemy się na nocleg na dziko, przy pomoście na Rudej Wodzie. Jest już wieczornie i pięknie wokół .
Andrzej wyciąga gitarę, my wyciągamy się na pokładzie, a wraz z nami czerwone wino w kilku wariantach. Andrzej śpiewa znane i nieznane piosenki w klimatach łódkowych i nie tylko. Pięknie mu to wychodzi. Cofamy się w czasie , pomaga nam degustacja win czerwonych z zakątków różnych , wchodzimy na wyższe stopnie wtajemniczenia. Śpiewając jak kto potrafi ,oglądamy rozgwieżdżone niebo, które na ten wieczór bardzo pięknie jest przygotowane. Trudno uwierzyć , że to wrzesień.
Heh,
Jak ja tęsknię za tymi rejonami. Kawał wspomnień.
Ale z poza-blogowej fotorelacji, widziałem, ze wkradły się także chorwackie klimaty w kartoniku ;D
Nie próżnujemy, badamy i porównujemy nie tylko chorwackie osiągnięcia w tej dziedzinie