Z powodu radości psa postanowilismy zostać na wyspie nic nie robiąc kolejny dzień. Towarzysząca nam ekipa z dnia poprzedniego odpłynęła , a jej miejsce zajęli młodziency ze szkółki w ilości czterech łódek po 8szt. na pokładzie . Pomimo takiej ilości młodzieży zachowywali się bardzo spokojnie. Dzień upłynął bardzo spokojnie wyjście z psem , kąpiel , wyjście z psem , kąpiel itd. Zachwycony ziemniakami z ogniska postanowiłem wykonać samodzielnie takie same na naszym grillu. Wyszły prze pysznie razem ze smażonymi frankfuterkami. Wieczorkiem kąpiel w jeziorze i oglądanie starej kobry , bardzo ciekawe przypomnienie.


Ranek przywitał nas wspaniałą pogodą , więc od nowa spacery i kąpanie . Dużo czasu zajęło nam oglądanie zorganizowanie młodzieży podczas mycia naczyń , chłopaki pobili rekord 45 min. na wiaderko naczyń . Dziewczyny natomiast pobiły rekord w puszczaniu kaczek talerzami. NIe wiem czemu , ale spokój i dogłębne dyskusje chłopaków na temat mycia naczyń bardzo przypominały mi Stasia. Aha dziewczyny jeszcze pobiły rekord kręcenia się garnka na wodzie. Na kolejnym spacerze Anka znalazła pióro od Orła Bielika i chciałem je wręczyć chłopakom , ale chyba zostali oddelegowani do układania naczyń i do samego wypłynięcia nie wyszli z kambuza. Przed odpłynięciem podjąłem decyzję , że muszę sprawdzić czy mój pies pływa. Zapiąłem go do krótkiej smyczy poszedłem na brzeg gdzie wpierw było płytko , a potem woda już był głębsza. Samodzielnie stawiał bardzo duży opór i nie chciał wejść głębiej jak do kostek , więc wziąłem go na ręce i wyniosłem na głęboką wodę. Udało się zaczął pływać , przerażone oczy zaczynały się przyzwyczajać gdyż nie pozwoliłem mu tak szybko uciec z wody. Po trzeciej nawrotce puściłem go samodzielnie do brzegu i dopłynął , hurrra. Lekko zszokowany uciekł na pokład , ale za chwilę wrócił , ale już bardzo ostrożnie do mnie podchodził bym znów nie wpadł na jakiś głupi pomysł. PO podsuszeniu psa ruszyliśmy do Iławy , by jeszcze po drodze wpaść na obiad do Makowa . Miałem nadzieję na zupkę z kurek i się nie zawiodłem , prze pyszna. Z Makowa do Iławy godzinka płynięcia i już jesteśmy na miejscu . Pod wieczór nareszcie spacerek do Kuźni Talentów na spotkanie z chłopakami i fajna dyskusja , ale niestety Marka gonił czas gdyż musiał wykonać , bardzo dużą ilość statuetek na koncert w Siemianach. Wieczór równie udany jak wczoraj przy kolejnej starej Kobrze.



