Rano ruszyliśmy do Rybiny , bo zdzwoniłem się z Łukaszem , by porozmawiać o moich planach jesiennych . Zgraliśmy się idealnie bo Łukasz zdążył zrobić szkolenie z obsługi Vistuli i wynajął łódkę , my natomiast poczekaliśmy chwilę na podniesienie mostu i zacumowaliśmy w Rybinie pomiędzy sporą ilością jachtów. Łukasz stwierdził , że nie ma dużo czasu bo musi jeszcze trochę pobiegać , ale szybkiego małego whiskaczyka może zrobić. Ponieważ miałem sporo pytań to na jednym się nie skończyło, a że dyskusja była bardzo treściwa zaczęliśmy odczuwać głód. Ambasador pętli Żuławskiej załatwił transport i pojechaliśmy do super rewelacyjnej knajpy „Mały Holender” restauracja specjalizuje się w menu mennonickim. Mennonici osiedlili się na żuławach w połowie XVI wieku jako odłam radykalnych protestantów prześladowanych w Holandii , a na terenach rzeczpospolitej dostali zgodę na osiedlenie od króla Zygmunta Augusta . Olędrzy bo tak ich też nazywano jako doskonali fachowcy osuszali bagna , tworzyli szlaki wodne ,uprawiali ziemię . Na potrzeby restauracji właściciel odbudował i zaadoptował stary budynek o charakterystycznej podcieniowej architekturze . Jedzenie pyszne krotka historia naszych zamówień – przystawka raki , zupki pulpecikowe , i na drugie kociołek mennonicki i na spróbowanie pierogi z pokrzywą pychota. By nam ta ilość jedzenia nie zaszkodziła skosztowaliśmy troszeczkę wódeczki Machandel z suszoną śliwką . Jest to miejsce które każdy smakosz powinien odwiedzić .W drogę powrotną zabrała nas dziewczyna Łukasza , a że mieszkają w swoim samochodzie to Anka i Łukasz jechali w pozycji leżącej , ja ze względu gabarytów miałem miejsce siedzące. Ale nie tylko strawą się zajmowaliśmy , Łukasz dobitnie mi wyjaśnił , że płynięcie do Trzebieży we wrześniu jest pomysłem co najmniej chybionym . Dwa główne powody to niski stan wody na Wiśle z czym dałbym sobie radę , ale drugi jeszcze ważniejszy to zarośnięty kanał notecki . Czekało by mnie nieustające czyszczenie śruby i chłodzenia silnika. Wniosek z dyskusji prosty możemy tą trasę zrobić wiosną koniec kwietnia -początek maja . Mając pełne zaufanie do Łukasza tak właśnie zrobię.
Łukasz w pozycji poziomej odjechał z dziewczyną na spływ kajakowy , a ja również w pozycji horyzontalnej oczekiwałem na przyjazd Marka i Anety. Przyjechali około godziny 21 i okazało się , że Marina i parking są pozamykane , bosman w domu i musieliśmy zostawić Marka auto na zewnątrz i dopiero rano będziemy mogli ustawić go na parkingu. Niezbyt długo posiedzieliśmy bo każdy z nas odczuwał zmęczenie , a jutro trasa do Gdańska i spotkanie Markiem i Eweliną.








