W południe zameldowaliśmy się w marinie obiecującej zimowanie , muszę przyznac , że piękna marina wszystko super zorganizowane , ale doliczenie jeszcze 1000 EUR za wyciągnięcie i transport łodzi dość mocno podniosło mi ciśnienie , no ale trudno innych chętnych nie widać. Z mariny ruszyliśmy do Malchow (tubylcy wymawiają Malsio lub podobnie ). Przed mariną miejską jest most obrotowy otwierany co godzinę , bardzo ładny widok , marina równie fajna położona w centrum , tak jak lubimy. Peter powiedział , że wykupienie postoju w marinie powoduje dodatkowy bonus – bilet na trasę objazdową wokół jeziora Plauer See . Sprawy w marinie pozałatwiane , obiadek tym razem we włoskiej knajpce zjedzony i akurat zostało nam czasu by dostać się do autobusu wycieczkowego. Miało być po angielsku , a nie było tylko po Niemiecku , ja pierniczę dwie godziny popierdalania po lasach z gadającym bez przerwy facetem po Niemiecku, pełna katastrofa , jedyne co fajne zobaczyliśmy , ale krótko to niedźwiedź który się tarzał w błocie. Gehenna , nie wiem jak Ance udało się to częściowo przespać , Jak wróciliśmy byłem kompletnie wykończony z bolącą głową , bo spaliny w tym autobusie to standard . Podsumowanie , zimowanie drogie w cholerę , wycieczka do dupy , miasteczko piękne.





