W nocy zaczęło lać, szum padających kropel deszczu uśpił nas wszystkich i nawet kundel spał jak zabity do 8.30. Z dużą dozą niechęci wyszedł ze mną na poranny spacerek. Śniadanko, uzupełnienie wody, i cali przemoknięci ruszamy, łódka od razu cała zaparowała, na szczęście włączyłem funkcję wentylacji webasto na maksa i trochę to pomogło. Anka za sterem wymyśliła pomysł racjonalizatorski wiatraczek na baterie w takich awaryjnych sytuacjach. Ilość szyb na łodzi jest imponująca.

Pomimo deszczu widok kanału piękny

Przed nami najwyższy punkt kanału od tej śluzy już zjeżdżamy w dół. Dla Anki nie straszny jest deszczu czas

Dopływamy do Siedliska „Zatoka”, już się cieszę na zieloną zupkę, a tu przykrość, czekaliśmy na Was wczoraj i zupka została zjedzona przez innych. Właścicielka zobaczyła chyba smutek w moich oczach i zadecydowała, że dorobi jeszcze trochę. W oczekiwaniu na zupkę zamówiłem sobie polecane pierogi ze szczupakiem. Rany pycha i jeszcze ten sos, doskonałości. Anka dostała świeżo złowionego suma, leszcza i miętusa . Nareszcie dotarła zupka


Pychota, świeża zielenina z przed siedliska , pokrzywa i lebioda i mlecze i pełno innych zielonych chwastów we wspólnym miksie smakują cudownie. Zapowiedziałem, że jakby zostało to biorę resztę do słoika, ale chyba się nie załapię gdyż po mnie weszła rodzinka i zamówiła od razu cztery. Na koniec dostałem Suma i miętusa, z leszcza zrezygnowałem bo miejsca zabrakło. Ogłaszam wszem i wobec, każdy kto zawita w te strony oprócz obowiązkowej wizyty w sanktuarium Maryjnym ( punkt mocy wg. mojego brata), musi odwiedzić tą restaurację i skosztować tych przysmaków. Robię przerwę w pisaniu bo chyba widziałem ciasto, więc idę zbadać sytuację bo podwieczorek się należy.
Pychota, serniczek z polewą czekoladową plus pyszne espresso to jest podwieczorek. Piękna kraina w której pies wyprowadza kota na spacer, jakże odmienna od tej wścieklizny politycznej w kraju.
Ponieważ konkurs ze zwierzątkiem idzie cienko ( na razie dwoje kandydatów do zwycięstwa) ogłaszam nowy, prostszy, oceniać będziemy wspólnie z Anką, a chodzi o nazwę dla tego racjonalizatorskiego wynalazku, nagroda taka sama.

Z tego co widzę, urządzenie ewidentnie wygląda jak połączenie motocykla z sankami. Tylne łyżwy stabilizują a przednia pozwala skręcać. Koło przerobione na kolce pozwala przekazać napęd na lód.
Jest to zmechanizowana motorowa wersja bojera. Działający bez wiatru.
Proponuję nazwę technologiczną: bojermot (połączenie motocykla i bojera), potocznie lodowy zapier…cz (kropki w celu uniknięcia auto cenzury) 🙂