Rano spokojna pobudka śniadanko i wyplyniecie by Andrzeja podpłynąć do dworca PKP. Oczywiście na mapie nie zauważyliśmy niskich mostów więc trzeba było nadrobić drogi. Cumujemy na wałach Chrobrego przed tą samą knajpką . Spacerek do katedry niestety msza i nie możemy wejść zobaczyć, ale w zamian zrobili windę na taras widokowy więc skorzystaliśmy z tej opcji. Za 10 PLN warto. Wracamy msza się skończyła myślałem że wejdziemy zdrowaślę zmowimy, a tu 8 PLN wkurzyłem się bo to pierwszy kościół w którym kasują za wejście,ale Szczecin to Szczecin. Poszliśmy na zamek Książąt Pomorskich a tam jest Urząd Marszałkowski siedziba sejmiku wojewódzkiego i dupa wszystko zamknięte. Nie pamiętam czy to było wcześniej ale chyba chodziłem tam i zwiedzałem. Wracamy na łajbe , a po drodze pyszne piwko w rodzinnym browarze, a do tego pyszne golonko. Ja poziom na łodzi , Anka dalej zwiedzać, sprawiedliwy podział obowiązków.
Po godzinie wszyscy dotarli na baserka i znów wyruszyliśmy na zakupy bo przed nami Niemcy do przepływu. Oczywiście wybrali najdalej położony market , zero szacunku dla mojego kręgosłupa. Jak Camele powrocilismy na łódź, rozpakowanie i płyniemy do mariny. Koszt pobytu z czyszczeniem zbiornika szarej wody 50 PLN. Usadowieni jesteśmy pomiędzy polem imprezowym dla młodych, a parokiem serwisowym rajdu Baja. Nie wiedziałem że to eliminacje pucharu świata i cała czołówka tam startuje. Niestety Hołowczyc odpadl z powodu awarii. Spać kładę się wcześnie bo jakiś taki zmęczony jestem. A może to żal za Andrzejem.
Zdjęć nie dołączam bo zrobi to Anka.
……..a mi też żal, jak żyć bez fajnego bujania – dobrze że Paulinka mnie czasem ukołysze. Pozdrowienia z lądu