…na Berlin!


Pięknie nam się płynie, w słońcu i oglądanie mamy wokół ciekawe. Omijamy centrum mimo że, kusi wieża telewizyjna i ciekawie wygląda brzeg. Kierunek Poczdam, wypływamy z kanału i kawa niedopita zostaje i Marty ciasto niedojedzone…bo z zachwytu mamy miny otwarte 🙂 Piękna sprawa, to co na brzegu: bogate i wypieszczone posiadłości zachwycają detalami i pomysłami. Łodzie , które mijamy prezentują dokładnie te same cechy, chociaż jest tez dużo pomysłowych i odlotowych inspirowanych kreskówkami lub zrobionych ze starych palet drewnianych. Jest tego niesamowita ilość, po polskich doświadczeniach, gdzie kilka jednostek dziennie widzianych na wodzie było tłumem, tutaj jest szaleństwo.
Dla nas wszystko dziwne. Język najbardziej…Po niemiecku radzi sobie Andrzej i Maciek z aplikacją która słucha po polsku, mówi po niemiecku i na odwrót. Przydaje się niebywale. Dopływamy do mariny po drodze oglądając miasto, bo jedyna możliwość parkingu zjawia się dopiero na rogatkach. No i tu zaczyna być ciekawie inaczej. Parkujemy w tłumie łódek, dostajemy kluczyk do bramy głównej i instrukcje prysznicowe, co przyjmujemy z ulgą, bo brak kąpieli zaczyna być problemem. Problemem stało się wyniesienie śmieci. Biegamy po trawnikach z dwoma dużymi worami i nigdzie nie ma niczego co byłoby chociaż podobne do kontenera. Zapytany w temacie Pan obsługujący nie bardzo komunikatywny, bo po pierwsze braki językowe, po drugie nadwyżki alkoholowe robi dziwne gesty. Pomagają nam w komunikacji trzymane w rękach worki bardzo wymowne. Dostajemy prostą instrukcję , że trzeba epy umieścić pod kistą czyli skrzynką, całkowicie nie wyglądającą na to by miała coś ze śmieciami wspólnego, chyba to , że sama była do wyrzucenia. Niemiecki porządek postawiony na głowie. Jest wczesny, ciepły, piękny wieczór…idziemy zobaczyć jak sobotni wieczór spędza się w Poczdamie.

Celem są ogrody Sanssouci , piwo i dobra kolacja. Zaczynamy od ogrodów, mimo, że Krzysiek i Maciek marudzą, że piwo ma priorytet, a jedzenie jest ważne. Nie dajemy się zmanipulować. Dzielnie maszerujemy przez piękne miasto. Andrzej jest konkretnie nastawiony na ogrodowy cel. Warto było zobaczyć i chociaż głodni i spragnieni doceniamy pomysł twórcy.




Wracamy szukając jedzenia…dostajemy pyszne we Włoskiej restauracji, bo szukając w pamięci oryginalnych niemieckich specjałów nie udało nam się znaleźć nic ,co by pobiło włoską kuchnię. Było piwo i wino, jedzenie i pięknie było i wieczór pogodny i prysznica się nie udaje wykorzystać w marinie, bo trzeba mieć jedno euro, nie dwa,nie centy odpowiadające tej kwocie..i nie ma nikogo, bo to sobotni wieczór i wszyscy już śpią.:( Myję się więc cała w umywalce waląc co chwilę kran, który działa na czas krótki. Ale umyta jestem …tylko nachlapałam , ale nie czuję się winna…
Drogi” szwagrze” ( bądź co bądź)! Raduje sie , że pływacie tak wspaniałe , ale czy odwiedziliście rodzinę w Berlinie? Ściskam mocno dzielną załogę, uważajcie na siebie ! H.
Kochanie może w drodze powrotnej zobaczę Gustawa .
NICE SHIT. IDZIE WAM DOBRZE. TAK TRZYMAĆ ??