Ona: Autogedon

Od samego początku i z założenia, to miał być dzień działania . Właśnie ! Zaczęło się planowo, wstałam o 6.00 zziębnięta , bo webasto wysyłało czerwone komunikaty niezrozumiałe dla nikogo (przestudiowałam fora internetowe) ,ale grzać nie chciało. Na wszelki wypadek zostało wyłączone. Tak wiec przesadnie rześka, zaczęłam działać. Zgodnie z umową wszystko było gotowe i dopięte na ostatni guzik o 7.30 jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawił się dźwig i ciężarówka . Wtedy Krzysztof postanowił zdemontować maszt z lampą topową i wlazł na dach. Z pomocą Pana Leszka wszystko dobrze się skończyło i potem sprawna akcja dźwig i ciężarówka . Dla urozmaicenia lunęło sumiennie i Porcelanowy deszczofob wlazł pod dźwig. Po lekkiej terapii wylazł cały brudny i wlazł do bagażnika . Panowie dzielnie walczyli i skutkiem ich działań wszyscy odjechali, a my za nimi. Prosto do BaltYacht na przegląd, zaraz za nami przyjechał przedstawiciel Mercurego, żeby zobaczyć czy, zepsuliśmy już silnik. Logistycznie pięknie! Ja zaproszona na kawę przeczekuję w sali konferencyjnej Firmy. Wszystko wg planu i o czasie wyjeżdżamy do Rynu. Pan kierowca ciężarowca, fachowiec w transporcie łodzi, jedzie z fantazją, a my za nim. Robimy naradę na stacji benzynowej w sprawie trasy, bo jest podobno możliwość zaoszczędzenia stu kilometrów i decydujemy się na jazdę bocznymi drogami. Dla mnie to nic strasznego, bo jeżdżę vanem, i nie ogarniam, ze ciężarowy z naczepą i łodzią o wysokości 4.20 i o wadze ok 16 ton, to jednak inny stan świadomości. Nasz Pan kierowca nie boi się jednak wyzwań i dziarsko rusza w las. My za nim…z pewną doza nieśmiałości. Jedziemy ścieżka polną …aż do leśniczówki Tu zaskakuje nas pan leśniczy plus żona i grozi wysokim mandatem za wjazd do lasu. Nasi panowie są jednak mistrzami integracji i po chwili pan leśniczy tłumaczy nam jak mamy jechać dalej. No to w drogę, ścieżka leśna ożywiona ruchem ciężkich pojazdów robi zadymę. Drzewa robią co mogą, żeby schować gałęzie ,bo nadjeżdża Benia , ja robię co mogę żeby się nie udusić, bo tuman piachu wzniesiony przez naczepę spada na nas. Nie tracimy prędkości 😳😱😄 Jedziemy przez las, jedziemy przez łąki i przez pola. Długo jedziemy…Zaniepokojona włączam nawigację i sugeruje trasę, Pan kierowca przystaje na ten projekt, bo już mu się też nie chce krążyć, nie przewidziałam jednak, że trzeba uwzględnić nośność mostu, Pan kierowca przewidział …nie wchodząc w szczegóły dojeżdżamy na miejsce. Na miejscu ma być dźwig i jezioro. Wszystko się zgadza. Wszystko idzie prawie sprawnie, 😬😳, ale liczy się efekt. Cudem wyciągam jakąś żaglówkę spod Beni, która to Benia z delikatnym hołubcem jednak ląduje w wodzie. Zwodowana Benia płynie na swoje fajne miejsce. Kilka siwych włosów więcej, dla mnie nie ma znaczenia. Pan ciężarowiec odjeżdża, pies śpi w aucie, Krzysiek odpłynął z Benią w siną dal. Ponieważ nie mam kluczyków od samochodu czekam spokojnie. Po jakimś czasie pojawia się kapitan Krzyś i… jedziemy na obiad. Kupujemy też mołdawskie wino Ryńskie na odreagowanie i zabieramy się do sprzątania. Łódź wygląda jakby pracowała na budowie, cała posypana piaskowym pyłem. Przynosimy rzeczy, które wczoraj włożyliśmy do auta żeby się nie poobijały i układamy, myjemy, sprzątamy. Wewnątrz jest ok, na zewnątrz gorzej, ale ponieważ wciąż coś pada z nieba, to poczekam na deszcz czyszczący, zanim wezmę się za szorowanie. Dziś mamy dosyć . Wszyscy . Pies zasnął w całym tym bałaganie i nie przeszkadza mu, że chodzimy po nim w te i we wte. Ja mam podobną ochotę, na sen, jednak ponieważ jutro wyjeżdżamy decydujemy się na wieczorny spacer po Rynie, bo bardzo lubimy to miejsce . Jest piękny wieczór, już nie pada i Ryn jest bajkowy.

Benia podpływa pod dźwig..
Benia już na ciężarówce…i w drogę
Krzysiek pomaga w przeglądzie
Benia w lesie, to nie fotka jest nieostra 🙂
Benia w Rynie celuje w jezioro
Jest!!!

1 thought on “Ona: Autogedon”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *