Rankiem po wspólnym śniadaniu, opuszczamy gościnny zakątek i spokojnym stylem zmierzamy do Gdańska, timing mamy idealny, most zwodzony właśnie się otwiera, a w marinie na starówce jest wolne miejsce. Biegniemy w miasto. Marek zostaje na pokładzie zażywając odpoczynku, nasza trójka spaceruje i wciąż na nowo jesteśmy zachwyceni. Tak to już z Gdańskiem jest! W „Chleb i wino” tradycyjnie kolejka do wejścia, ale decydujemy się pokolejkować, mimo że w naszej wędrówce była już przerwa na kawkę i nie tylko. Ustalamy plan, Aneta wraca po Marka my stoimy. Plan zmodyfikował się w trakcie realizacji, a efekt jest taki, że wracamy pysznie najedzeni i niesiemy piękną pizzę na pokład dla naszej drugiej wachty.
Potem pięknie i sumiennie odpoczywamy na najwyższym pokładzie i wieczorem już w pełnym składzie spacerujemy dalej. Znajdujemy nowe adresy jedzeniowe. Oglądamy miasto i ludzi. Od zawsze wiem, ze chciałabym tu mieszkać.




Pięknie 😍
SPÓŹNIŁAŚ SIĘ…. 18 LAT TEMU SPRZEDALIŚMY 70 m2 NA PIWNEJ …. 😁
O! To sporo jestem spóźniona, jednak marzenia trzeba mieć