Wstajemy skoro świt , bo około 9 ma przyjechać Pan , który zabierze Krystynę i Tadeusza do Ślesina i tak też się dzieje. Odjeżdżają, a my odpływamy . Nagle mamy za dużo wolnych szafek i za dużo much , które stanowiły namiastkę polowania dla myśliwskiego serca Tadeusza. Płyniemy przez kolejne śluzy , w 4 z kolei spotykamy łódkę z Poznania i śluzowy umawia nas na wspólne spotkanie w następnej śluzie . Wpływamy pierwsi i przed samym wejściem Poznaniakom silnik odmawia współpracy . Przy pomocy śluzowego robimy pociąg. Prędkość spada nam do 1/3 raczej nie zdążymy na służę w Czarnkowie, chociaż dzwonię i próbuje pertraktować , bo chciałabym spać w marinie i uzupełnić zapas wody.😋 Płyniemy 2km/h , już zaczynam się zastanawiać czy nie lepiej byłoby iść brzegiem do tej mariny…Krzysiek ciągnie łódkę i ogląda mecz , bo chyba w tej sytuacji pozostaniemy do wieczora późnego, wiec się po swojemu organizuje. Wokół zarosła wyłącznie i pusto nawet wędkarze tu nie docierają i nagle przy brzegu dwóch facetów w małej łodzi, Krzysiek spokojnie przepływając pyta czy nie są przypadkiem mechanikami okrętowymi i oni oczywiście są!!!! Oddajemy im hol i….szybkim pędem 6 km/h zmykamy w stronę śluzy. Przed wieczorem wpływamy do Czarnkowa, fajna marina tylko tłok. Ciekawe skąd nagle , bo po drodze nikogo. .
A CI MECHANICY ŁÓDKĘ NAPRAWILI?
Jeśli nie, to mieli pchacz , który bez problemu pociągnął łódkę do stoczni , ok. 10 km, Poznaniacy mieli dać znać i wciąż czekamy 🤔