..pozbieraliśmy zabawki i w drogę. Sprawnie nam idzie, nabieramy wprawy. Zaczynamy czerwiec, zaczynamy walczyć z wiatrem?. Z przekory czerwcowej nagle zrobiło się zimno. Płyniemy mimo wszystko walcząc z foliami bimini , które przy tej pogodzie są dla nas eksperymentem. Płyniemy Kanałem Górnonoteckim , wiatr mamy boczny tylko , nie bardzo umiem ustalić , który to bok. Krzysiek w swoim świecie, czyli rozmawia przez telefon , sprawdza na mikroskopijnym ekranie stan gospodarki i polityki …i zostawia mnie z żywiołem , który robi psikusy i nawet bobry są dziś figlarne i celują w nas drzewami. Ubrani we wszystkie dostępne ciepłe ciuchy wyglądamy jak zdobywcy skandynawskich okolic. Staram się nie dobić do niczego!!!! Taka zasada. Jak w grze komputerowej …ale pod wąskim mostem oddaję stery Krzyśkowi, który ….pokazuje mi czego robić nie należy ?…I tłumaczy aspekt pedagogiczny, mimo wysiłków niczego nie psujemy i docieramy do śluzy, w której kręci nas dalej, co najwyraźniej jest do przyjęcia i Pan Śluzowy z Krzyśkiem omawiają stan wód okolicznych i inwestycje wodne, kiedy ja przyczepiona bosakiem do drabinki staram się nie połamać paznokci hybrydowych :). Wciąż zdziwiona , że w całości i zaciekawiona ciągiem dalszym wypływam ze śluzy i zgodnie ze wskazówkami wyniesionymi z rozmowy, po kilku kilometrach cumujemy w przyjaźnie nastawionym Yachtklubie. Mamy Wi-fi, mamy prąd , wodę, czysty prysznic i….Słońce ! Krzyska nie opuszcza fantazja, w końcu to dzień dzieci….zarządza kaczkę na kolację! Jest pięknie…zaczynamy urządzać się blogowo w komputerze, okazuje się to jednak trudniejsze niż kaczka przygotowana na lodzi i ta zabawa zajmuje nas do późna, ale jest szansa, ze jednak ruszymy z publikacją i że hałas mikromedialny jakiego narobił Krzysiek , nie mając pojęcia o technicznej stronie operacji, nie będzie hałasem zwiastującym rozpad naszego blogowego imperium na poziomie fundamentów.. Tu należą się specjalne podziękowania dla Maćka , który odbierał spokojnie nasze niezliczone telefony z problemami dotyczącymi obsługi komputera i innych urządzeń z nim połączonych, i nie krzyczał wcale , chociaż można było czasem wprawnym uchem wyłowić ton niedowierzania, i nutkę właściwą panią przedszkolankom.. Tym sposobem trochę wyedukowani wysyłamy pierwsze listy.

Witajcie!
Jestem wraz z moją żoną Anią pod ogromnym wrażeniem Waszych poczynań . To wszystko jeszcze znakomicie ujęte literacko powoduje, że mentalnie jestem tam z Wami i prawie uczetniczę w Waszych przeżyciach:)
„Kibicujemy” Wam i życzymy wspaniałych wrażeń na wodnym szlaku
Ania i Krystian
Dziękujemy za miły komentarz
Zapraszamy, gdziekolwiek jesteśmy.