Zmykamy w kanał skoro świt. Budzimy się po ciepłej nocy znowu w słońcu i wiemy, że szykuje się następny upalny dzień. Śluza Ostróda jest dosyć wąska i zgodnie z zaleceniami Kapitana który niejedno już testował wszystkie odbijacze zostają na pokładzie i gładko wchodzimy w kanał śluzowy. Dziękujemy za nocleg i płyniemy sobie w upale ciesząc się cieniem i wiaterkiem. Pięknie w tym kanale, jesteśmy sami, jest szeroko i śpiewająco (to na szczęście robota ptasia). Wypływamy na jezioro Pauzenskie, bardzo nam się podoba, tak bardzo, że nie trzymamy się szlaku i dopiero Simrad zaczyna wrzeszczeć, że jest płycizna. On wrzeszczy, my płyniemy…on wrzeszczy, my stoimy na mieliźnie. Mamy 40cm na simradzie i 50cm zanurzenia. Krzysiek cuduje jakieś super manewry, ja gapię się na kamień na dnie, bo to jedyny wyznacznik tego czy się przesuwamy. Po kilku próbach, jest sukces! I dobrze, bo żywej duszy w okolicy. I brak zasięgu! Jesteśmy uratowani! Tak sobie zachwyceni dopływamy do śluzy następnej i jest to śluza zminimalizowana. Benia jest gruba na 3m, śluza jest szeroka na 3,25. Odbijacze zdjęte i cumy poukładane jak tylko się da i potrafię. Podobno w zamierzchłych czasach inna Benia zawiesiła się w tej śluzie na cumie, która zsunęła się z pokładu. Zdejmujemy też maszt topowy. Zaczynam myśleć co robię, chociaż lepsza jestem w działaniu intuicyjnym. Przy tym myśleniu robię trochę niepotrzebnych ruchów jednak ogólnie jest sukces! Wpływamy i wypływamy w przerwie rozmawiając z. Panią Śluzową, gdzie można cumować. Musimy być nieźle wystylizowani ;-)) bo Pani daje nam namiar na hotel Anders i podbudowani tym namiarem udajemy się spokojnie na jezioro Wielki Szeląg. Jezioro ma podobno wodę super czystą i super zimną. Pływamy sobie oglądając okolicę, aż dopływamy do końca jeziora. Mapy simrada skończyły się wcześniej. Nawigacja nam wyszła. Koniec jeziora , koniec świata. Na tym końcu jest jeden dom i pole campingowe z kąpieliskiem. Kąpielisko robi hałas, widać niektórym lepiej się pływa jak krzyczą. Odpływamy i zaczynamy szukać dzikiej miejscówki. Zaczyna wiać, jesteśmy zadowoleni, bo wiatr jest komfortem w upale. Szukamy spokojnie, bo chociaż jezioro jest puste to brzegi raczej bez dostępu porośnięte szuwarami, w końcu znajdujemy to o co nam chodziło. Jest słońce i zejście do wody, jest dostęp do lądu. Leniuchujemy i pływamy tylko wiatr z miłego robi się szalony. Krzyś łapie internetowy przekaz F1 czyli norma, jednak nie bardzo rozumiem dlaczego oglądając podśpiewuje sobie „futbol, futbol, futbol…” może się po wczorajszym meczu nie zresetował ;-))




DOBREJ POGODY I WODY ZDATNEJ DO OCHŁODY … 😁
Wielkie dzięki, na jutro ostrzeżenia przed burzami :-))
a co z różowym Kotem.
Kot był różowy, bo w fabryce obok tarzał się w czerwonej farbie. Niestety już go nie ma. Przeżył na różowo swoje życie.