Ona: Cywilizacja ma swoje dobre strony

Rankiem niezbyt wczesnym ruszamy do Giżycka. Umówieni z Markami na po piętnastej włóczymy się bez spinki. Pięknie jest. Tankujemy na jedynej czynnej stacji benzynowej dla wodniaków i jest to sztuka i sprawdzian umiejętności sterniczych, bo tłok przy dystrybutorze niemożliwy, a łódki wpływają, wypływają i parkują jednocześnie . Udało się jednak i zmierzamy do celu. Czwartek przed długim weekendem, jest terminem trudnym. Z sukcesem odnajdujemy Ewelinę , Marka i Jędrka i postanawiamy co nieco zjeść w miłych giżyckich restauracyjkach, które testowaliśmy z Krzyśkiem w czerwcu. Czas robi różnice: w sierpniu nie ma miejsca, w sierpniu na danie czeka się powyżej godziny. Czekamy…opłacało się i jemy smacznie i jesteśmy zadowoleni. Marek odwozi Jędrka na inna jednostkę pływająca po innym jeziorze. My kręcimy się trochę po kurorcie nadjeziornym i wracamy na Benię. Do wieczora integrujemy się skutecznie. Altanka na rufie idealnie się nadaje. Wino mamy perfekcyjnie schłodzone, białe i przepyszne. Marinowe życie na innych stateczkami, trudno zignorować, ma to też swój urok i klimacik. W wakacyjnych nastrojach idziemy spać

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *