Śpimy długo.. dopiero pies znudzony czekaniem budzi nas cichym warczeniem…Słońca nie dobudził. Powoli się organizujemy i powoli wypływamy. Myślimy dotarciu do Wieprza, bo tam jest polecany Bar Niebo, którego nigdy nie udało nam się namierzyć, zawsze byliśmy za wcześnie, albo za późno. Po drodze wielki hałas, ptaki wszelakie drą się niebywale, w grupach i solo. Siedzą sobie różnego asortymentu latacze i czekają, kiedy nadpływamy, jeden daje znak i wszystkie się przenoszą do następnego kwartału komentując to dosadnie i głośno. Płyniemy tak sobie w tych ptakach i wrzaskach
Prosto w kanał. W kanale czekają czaple, nad kanałem stada krów. Takie kolorowe, na wciąż soczystej zieleni. Widoczek dawno nie spotkany. Cielaki ciekawie obserwują łaciatego psa na łódce. Chyba pożegnam steki raz na zawsze. Nie docieramy do Wieprza, bo internet zgłasza, że Niebo zamknięte, więc płyniemy tradycyjnie do Siemian. W Siemianach tradycyjnie po sezonie wszystko zamknięte,
W porcie cicho, we wsi jeszcze ciszej. „Szopa” zamknięta, idziemy do „Szyszki” „Szyszka” też prawie zamknięta, ale dogadujemy się z Panią Właścicielką i dostajemy jedzonko.
Wracamy na łódkę i w totalnej ciszy odpływamy. Marina wygląda na uśpioną snem zimowym. Decydujemy się na nocleg na Gierczaku, niech pies ma swoja wyspę.. Skuszeni opowieściami w „Szyszce”, o wielkiej ilości grzybów w lasach idziemy na przegląd ściółki naszej wyspy. Niestety, znajdujemy tylko te, których nikt nie chciał. Wracamy, pies który na trochę się nam zgubił, pojawia się przy łódce z głupią miną. To zaleta wyspy i psa który nie pływa. Nie trzeba go szukać. Znajdzie się, bo nie ma wyjścia. Krzyś postanawia zażyć kąpieli, i zażywa chociaż chyba woda nie jest, aż tak ciepła jak myślał. Pies dalej trzyma się swojej wersji i nie moczy łap
Obserwujemy jak przypływa specjalna pływająca śmieciarka i zabiera odpady z koszy i toi-toi. Panowie sprawdzają czy mamy winietkę. To nam się ogólnie podoba.





WSZYSCY ODPŁYNĘLI – IDZIE ZIMA …
Z nadzieją na wiosnę…do zobaczenia