Pani z informacji turystycznejw Iławie podarowała nam mapy i przewodniki, więc zachęceni piękną pogodą i nastawieni na czekanie na Marka i Anetę, zostaliśmy turystami naziemnymi.
Tym razem kierunek Lubawa. Klimatyczny rynek z fontanną w kształcie dmuchawca i wyglądał zachęcająco. Znaleźliśmy kierunek i poszliśmy szukać drewnianego kościoła Św. Barbary. Jak się okazało zupełnie nie tam gdzie trzeba. Dobrze jednak opatrzność prowadziła nasze stopy pielgrzymów, bo doszliśmy do pięknie zrewitalizowanych
ruin zamku Biskupów Chełmińskich. Cudowne połączenie resztek starych murów i nowoczesnej architektury.Warto zobaczyć, bo to lepsza lekcja historii niż suche fakty.
Zaopiekowani od przekroczenia progu, przeszliśmy przez podziemia. Pełny szacunek dla twórców. Dawnych i współczesnych. Podbudowani mentalnie poszliśmy odkrywać dalej
Kościół św Jana Chrzciciela i Archanioła. Warto, bo niesamowite sklepienie robi wrażenie. Pani, ktora krzątała się wewnatrz widząc nasz zachwyt zaproponowała,że zaprowadzi nas na „zaplecze”do kaplicy. Prosty gest, zostanie we mnie zapamiętany,obcy w mieście, a poczuliśmy się miło. Koniec końców znaleźliśmy drewniany kościółek
Niestety zamknięty. To lecimy na Rożental, tam robimy mini przystanek i następny przystanek zamek w Karnitach. Piękne są te kawałki Polski, pora też fajna na wycieczkę, wiosenna zieleń i wielkie rzepakowe żółte łąki. Hodowla danieli widziana kiedyś od strony wody teraz jak na dłoni. Daniele machają ogonkami w niesamowitym tempie.
Następna ciekawostka to kozy, które mają do zabawy specjalną konstrukcję i według hierarchii stoją sobie na niej piętrowo. Zamek w Karnitach jest „ciekawy” pomieszane różne koncepcje. Trudno to ogarnąć, ale jemy dobry obiad i wracamy.
W marinie tymczasem duże zmiany. Długi weekend zaludnił ją i robi się gwarno. Krzysiek w swoim żywiole!






