Ona: Kryzys s/twórczy

Witajcie wierni czytacze! W bólach i przez przeszkody dotarliśmy na pokład i udało się laptop na pokładzie uruchomić… Nawet ostatni dzień przed wyjazdem robił co mógł , żeby zniweczyć nasze plany. Plany zaplanowane byly na sobotę . W piątek nasz kandydat na nowego załoganta Django dał łapę , czyli zaginął bardzo skutecznie i na długo. Park został sprawdzony w miarę możliwości , co utrudniała duża parkowa impreza i brak możliwości szukania autem, co przy dość znacznych rozmiarach śląskiego parku i przy znacznej fascynacji biegiem jako takim, Djanga zmniejszało nasze szanse . Służby mundurowe były nawet na tropie , ale Django okazał sié szybszy niż ich czas na interwencję, bo zgłoszenie o grasującym , łaciatym już krążyło w eterze. Nie bardzo wiedząc , co robić i wciąż licząc, ze psu się znudzi spakowałam się jakkolwiek, bo nie miałam głowy do tej czynności , zwłaszcza , że nie planowałam wyjeżdżania bez Djanga. Tym samym tokiem myślenia ubrałam się koktailowo, jako że mieliśmy zaproszenie na koncert. W efekcie  podrasowana wyjściowo czekałam na cud , czyli Djanga. Kiedy nasze zaproszenia na 20tą powoli przestawały być aktualne nagle cudowny dzwonek krzyskowego samsunga zrobił zamieszanie. Pies ma na obroży imię i telefon i dobrze!!! Przydało się . Został złowiony na Tysiaceciu. My w auto i …poszukiwań ciąg dalszy bo nie bardzo umieliśmy się połapać w topografii osiedla. Krzysztof autem , ja na szpilkach i w bankietowym wydaniu biegałam sobie po trawnikach i nie tylko. Był to tez wyścig z czasem ,bo zaistniał cień cienia możliwości , że jednak zdążymy do kongresowego . I dało się! Może nie byliśmy perfekcyjnie punktualnie, co odnotowały kamery, bo koncert był przewidziany na TV , a „małego Krzyska ” nie da się dyskretnie przemycić , zwłaszcza, że miejscówki były na froncie :). Wracając już spokojńie opracowaliśmy techniki wychowawcze , które dotrą do psiej logiki. Winny wyglądał jednak na winnego i miny robił wysoce skruszone. Daliśmy wiec spokój i tak nasz plan wyjazdu stał się planem możliwym. Podróż zajęła prawie cały dzień. Zatrzymywaliśmy się na siku psa i na papu nasze. Polecamy hotel Max , w którym zjedliśmy obiadek.  Może nie ze względu na menu, tylko na cudownie logiczną obsługę. Żeby naszkicować klimat kilka cytatów , ze scenki w restauracji.                                                                                                     .1.  Pytanie: czy możemy usiąść przy stoliku w ogródku ? Odp: możecie państwo. …tylko ja tam nie przyjdę , bo obsługuję tylko na sali.                                                               2.Pytanie gościa hotelowego: czy możemy zamówić danie do pokoju?                                                                                                Odp: możecie , tylko musicie je sobie sami zanieść . Polecam serdecznie…😜                                                     Wczorajszy wieczór spędziliśmy w Augustowie, bardzo mam się spodobało i powłóczyliśmy się po miasteczku i po knajpeczkach , zjedliśmy pysznie w „Fiszy” i wróciliśmy do naszego weekenda czyli łódeczki już znanej , aczkolwiek wersja Augustowska jest troszkę uboższa i brakuje nam prysznica , chociażby zewnetrznego, poprzednia testowana przez nas miała bardziej funkcjonalne wnętrze. Django zdał egzamin z wchodzenia na pomost i z pomostu do łódki , co nie było tak oczywiste , bo jest psem który pańicznie boi się wody. Jedno dobre, jak dotąd jest suchy. Krzysiek ma pewne ambicje , że nauczy go pływać , dziś nawet z poświeceniem pokazywał mu styl pieskiem, co rozbawiło sporą liczbę obserwatorów , ale Krzysiek sie tak łatwo ńie da zgasić . Póki co nie myjemy się inaczej niż  w jeziorach, bo w marinie z której odbieraliśmy łódkę sanitariaty i prysznice były , jednak dla ubarwienia prostych czynności pozbawione całkowicie światła , co w sytuacji połączonej z brakiem okien daje niezły stres. Nie tylko dlatego, że nie wiadomo czy ktoś już czasem w kabinie nie stoi , głównie jednak dlatego, że stan czystosci tudzież zdatności do użycia zostaje przykryty mrokiem absolutnym. Latarka komórkowa pomogła mi przestraszyć dziewczynę , która po omacku szukała włącznika , jednak to wszystko czego w tych pomieszczeniach o trudnej topografii udało mi się dokonać .

Panowie działają razem
Ale pływa tylko jeden
Pod czujnym okiem drugiego

4 thoughts on “Ona: Kryzys s/twórczy”

  1. Nie macie kapoka dla dla pieska?
    Miłej zabawy, fajnych przygód, które tak wspaniale opiszcie na blogu 🙂 Ahoj !!

    1. Anka i Krzysiek

      Django zdaje wszystkie egzaminy pokładowe, do tego kapok jest zbędny , a wody unika…Jak nie ma zejścia suchą łapą muszę nosić 🤗

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *