Ona : kwestia podejścia

Wstajemy w słoneczny, nareszcie dzień, a na naszej wyspie już życie bardzo aktywne się toczy. Obudzona młodzież pęta się trochę jakby bez celu, ale jednak działa. Obserwuję to znad mojej porannej kawy i ubawiona jestem wielce. Po śniadaniu, które jedli chyba wewnątrz swoich okrętów delegacje zostają wytypowane do zmywania naczyń. Idą dwójkami, bo osiem osób, to osiem kompletów z każdej jednostki plus garnki i inne utensylia. Sposób jednak podejścia do tej mało ciekawej czynności mają niestandardowy. Jak kaczki na wodzie z płaskich kamyków, tak samo użyte zostają talerze. Umiejętnie rzucone, myślę, że to kwestia treningu, nie toną tylko ładnie pływają po powierzchni, a nawet wracają w stronę właściwą, czyli myjącej ekipy. Ekipa tymczasem wprawia uszate garnki w stan wirowana i też puszcza je na wodę w pięknym stylu. Rozumiem, że od spodu zaczynają być umyte. Myjący mają co prawda ze sobą jeszcze inne pomocne moce, jednak zainteresowani są teraz głównie konwersacją. Talerze z garnkami pływają spokojnie sztućce zostają wbite w piach na plaży. No stres. Krzysiek zachwycony! Kiedy nasze załogi w swoim stylu posprzątane odpływają, Krzysiek postanawia umyć grill !!!??? Jestem zachwycona! Ustawia miskę grilla na pomoście, bo my mamy grill miskowy 🙂 i idzie po coś. Ja sobie robię swoje i nagle z mojego punktu dostrzegam psa Django, który z wielkim smakiem wylizuje coś z tej grillowej michy. Do tej miski skapuje tłuszcz z tego co się grilluje, więc troska o wątrobę zwierza wywołuje moją reakcję. Reakcja natrafia na Krzyśka, który zmierzą ku swoim naczyniom i swojemu psu. Pies zostaje odgoniony, Krzysiek zganiony za pozostawienie statków w miejscu dostępnym, jednak dochodzi czynnik, którego nie przewidziałam. Krzysiek do tej miski wlał płyn do mycia i poszedł po wrzątek na Benię. Śledztwo wykazało, że pies wylizał i tłuszcz i płyn i ogólnie miska była prawie ok. Pies natomiast mimo, że jeszcze wyglądał zdrowo według mnie miał marne szanse. Spanikowana zaczęłam od internetowych rad w przypadku spożycia chemii różnej. Później zaczęłam studiować skład płynu. Moje ekologiczne podejście do środków myjących na łodzi zaprocentowało wiedzą, że płyn nie zawiera szkodliwych substancji chemicznych. Licząc na to, że może psu się upiecze poszliśmy na spacer w wyspę. Pies zwrócił trochę płynu eco i wyglądał na zadowolonego, a nawet pobudzonego. Po powrocie skosztowałam Eko Płyn i był zaskakująco i niepokojąco smaczny. Pies szalał jak na dopalaczu. Osłabieni emocjami wleźliśmy z Kapitanem do wody i postanowiliśmy wykorzystać euforię psa, żeby stwierdzić czy, może jednak pływa. Byliśmy już w połowie jeziora zachęcająco go motywując, żeby nas ratował, kiedy zdecydował zamoczyć się, aż do wysokości brzucha. Później radośnie oświecony inną ideą pobiegł na Benię i tam postanowił poczekać na nasz powrót. Krzysiek jednak nie odpuścił, i mimo, że nie pił wiadomego płynu do naczyń, też poszedł na całość. Wpakował się do wody razem z psem, a ponieważ długość nóżek moja inną to Djagowi zabrakło gruntu wcześniej. Zostało jednak stwierdzone ponad wszelką wątpliwość, po czterech latach prób, że ten dziwny pies też pływa ;-)), bo dopłynął do brzegu na własnych łapach. Spakowaliśmy więc, nasze umyte i nieumyte manatki i odpłynęliśmy z Gierczaka. Do Iławy . Z przystankiem w Makowie, na obiadek. Maków polecam tym, którzy lubią np. bliższe nam Żarki Letnisko takie tam panują klimaty. Zadowoleni dotarliśmy do celu. Upał był już w rozkwicie i w Iławie postanowiłam się odświeżyć w port Iława patrz: prysznic. Ostatnio kiedy korzystałam, było zimno ogólnie i narzekałam, bo poszłam z nadzieją na gorącą kąpiel, a musiałam zadowolić się letnią. Teraz liczyłam na orzeźwiający tusz, i jakże byłam zdziwiona…W prysznicach bowiem nie ma regulacji temperatury wody, jest tylko możliwość ustawienia czasu. Woda nagrzana solarem miała temperaturą bliską wrzeniu, czas kąpieli przewidziany na jeden cykl, 4 minuty. Pod koniec czwartej mogłam się opłukać…bo trochę wrzątku wylałam stojąc pod ścianą. Cudownie różowa wróciłam na pokład. Na ochłodę dostałam wino z winiarni Zamojskiej w kolorze ostro pomarańczowym i o woltażu kompotu,za to schłodzone. Tak zregenerowana wraz z Armatorem udałam się do kuźni talentów na spotkanie ze znanymi Wam już talentami.

płyn o smaku zaskakującym pozytywnie

2 thoughts on “Ona : kwestia podejścia”

  1. NO TO MAMY NAPÓJ ZASTĘPCZY, GDY ZABRAKNIE ZWYKŁYCH DOPALACZY. A JAK ZNAM ŻYCIE TO W OKOLICY PO KTÓREJ PŁYWACIE TEŻ MOGĄ MIEĆ ZAKAZ SPRZEDAŻY PIWA + PO 22:00 😁😁🤪

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *