Po burzy klimat zrobił się całkiem humanitarny i słoneczko już nie chciało świecić. Płynęliśmy sobie nieśpiesznie, pierwszy raz od tygodnia ubrani bardziej niż w plażówki. W kanale ptaki rześkie i zadowolone popisywały się lotem i bawiły z nami w chowanego. W stanie pełnego relaksu przybiliśmy do mariny w Siemianach. Ponieważ to środa przedsezonowa, tradycyjnie nie było gastronomii do wyboru. Był tradycyjny Dzidek, który nie pierwszy raz uratował nas od głodu. Po drodze zaopatrzeni w sklepiku w chleb i wino usadowiliśmy się strategicznie, żeby z pokładu obserwować świat. Kursanci na żaglówce, trenują obok nas wpływanie i wypływanie więc, mamy utrwalone komendy, bo kilka serii nas objęło zasięgiem. Z dalekiego świata przypłynęły dwa suncamperki, jako i my 35. Stoimy sobie jak trojaczki i rozpoznajemy jednego z nich, którym mieliśmy okazję płynąć w Augustowie. Przed osiemnastą w marinie robi się ruch, bo tworzą się strefy kibica. Krzyś wychodzi i po chwili telefonem informuje, że znalazł miejscówkę i trzyma mi miejsce. :-). Jeszcze nie zdążyłam wyjść kiedy, sąsiedzi ogłaszają gola. Dopytuję, bo nie dowierzam. Druga minuta. Idę szukać mojej strefy. Strefa jest super, znajome twarze! Krzyś już zadomowiony ze szklaneczką w łapce. Gol skomentowany. Oglądamy na niewielkim telewizorku, który ma włączoną „ciekawą ” funkcję i wypisuje na ekranie, to co się dzieje na boisku. Dla mnie odkrycie roku! Muszę tego w domu poszukać. Bawi mnie to do łez. Antena na brzozie też spełnia swoją funkcję. Robi się super wieczór, niestety, wynik meczu nie jest tego powodem ;-(. W przerwie Krzyś biegnie po whisky, bo nasze zasoby sięgnęły dna. Gospodarze przygotowani perfekcyjnie, jest nawet kostkarka do lodu, w kolorze pasującym do łodzi. Jest wołowina przygotowana tajemnym sposobem znanym koneserom. Degustujemy specjały, których laik nie ogarnie, a my mieliśmy szczęście i trafiliśmy na Mistrzów. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zmotywowana kulinarnie, łatwiej przeżyłam porażkę na boisku. Po meczu panowie wyciągnęli gitary, które czekały na spokojnie. To jest dla mnie sto procent satysfakcji! A Krzysiek, jak nie on, pierwszy opuścił imprezę. Widać nie ma rzeczy niezmiennych, w naszej rzeczywistości .








Rano pobudka, bo ktoś o świcie pomylił Suncampery, nie szkodzi 🙂 Budzimy się pozytywnie nastawieni, deszcz przewidziano na 11-tą , więc zmykamy. opływamy Czaplak i w lekkim deszczyku płyniemy do Iławy. W Iławie wolne nasze super miejsce przy molo. Jutro wracamy Pendolinem, więc kupujemy bilety przez Internet i idziemy zjeść rybę do nowej smażalni w porcie. Polecam! Potem włóczymy się po mieście, bo Krzysiek nagle zapragnął wychodzić swój limit dzienny, ale robi się bardzo ciepło i zmęczeni wracamy. Trzeba posprzątać łódź, bo rano wyjeżdżamy. Jest ok, chociaż współpraca kuleje. Najwyraźniej Krzysiek lepiej sprząta sam. :-)). Poza tym przywiązaliśmy się porządnie do czego się dało, bo ostrzegają Najpoważniejszym Incydentem Burzowym 2021!!! miał być też malinowy czy truskawkowy księżyc, ale nie ma żadnego…Dlatego czekamy czujni..