Wbrew logice i sprawom ważnym , ktore chciały opóźnić nasz powrót na Benię dojechaliśmy prawie nocą i wstaliśmy rano w marinie, zadowoleni ze słońca i bujania. Co prawda…sprawy ważne i niezałatwione towarzyszą nam dalej, dlatego każde z nas wisi na swoim telefonie i usiłuje nadać bieg sprawom, bez naszego osobistego udziału. Rodzina obciążona dodatkowo, nie jest zadowolona ,ale my liczymy, że nie będą pamiętać za trzy tygodnie, że zostali wrobieni. Nasz dzień wyjazdowy był maksymalnie napięty i tylko to nas usprawiedliwia. Po gonitwie porannej w sprawach służbowych, po spontanicznej akcji kupowania sprzętu specjalistycznego w obliczu awarii blogowej, po wielogodzinnym staniu w korkach na autostradzie i trawersie po budowach sugerowanym przez nawigację, lekko zdezelowani dotarliśmy do celu. Zjedliśmy ostatnia pizzę,w zamykanej już tawernie i na byle jak rozpakowaliśmy samochód. Pełna obaw co do tego,czy po naszej rejteradzie sprawy przez nas zaniedbane uda się opanować, panikuje i staram się stworzyć plan awaryjny. Tak się przyłożyłam do tego tematu, że zdziwiona budzę się o 10tej, co raczej mi się nie zdarza. Robimy poważne zakupy wyprawowe , jemy rybę miętus i odpływamy. Wpływamy w Zatoczkę Mrówki, w której odnajdujemy Jolę i Heńka, jednak nie mamy szans, jak zwinne żaglówki na cumowanie w szuwarach, zasuwamy więc dalej. Kończymy podróż w pięknej zatoczce, kąpiemy się w jeziorze i to jest wisienka na torcie! Odświeżona zaczynam się urządzać, Krzysiek usiłuje uruchomić kupiony po drodze laptop. Niestety, nie jest to proste laptop nawija cały czas, bardzo szybko miłym kobiecym głosem, który jednak denerwuje Krzyska. Poniekąd rozumiem, bo miła pani trochę się powtarza i słyszę po raz kolejny np. : hasło dostępu, kropka, kropka, kropka…alt tab…zatwierdź.. , albo inne tego typu sugestie. Pani jest cierpliwa i powtarza to radośnie już 88 raz, Krzysiek już nie i usiłuje z nią pertraktować, a nawet jej grozi, jednak kobieta nie słucha. Krzysztof podnosi głos i jest zirytowany, że komputer nie chce przyswoić jego podobizny,żeby rozpoznać go ponownie. Idę myć pokład , to łatwiejsze. Myje sobie i myje , Benia lśni w słońcu , Krzysiek poszedł pływać, bo już go siły z tych dyskusji opuściły. Wieczorem zaczyna pracę od nowa i kończy się na konsultacjach z Maćkiem. Potem komputer zaczyna ściągać oprogramowanie. Idzie mu opornie, bo stoimy w dziczy i internet mamy dziki, poza wszystkim kończy się bateria w laptopie , a z 12 V laptopa się nie ładuje. Idealna miejscówka na takie inicjatywy. Ale ściąga jak potrafi informując że zostało mu 18-naście godzin do końca procesu, a baterii ma na jakieś dwie. Zapadł miły zmrok i komputer zainstalował Chroma, jednak już bloga na nim nie napisze, bo nie ma baterii. I jak tu się cieszyć z nowej zabawki.
A CO TO ZA NOWE CUDO NABYLIŚCIE???
Benia, od roku wciąż ta sama. Jednak nasze cudo!