ona: Na fali

Znajomi odpływają pięknym jachtem w pięknym stylu. My idziemy w miasto. W naszym Wedlu kolejne testy. Moje espressotoniki, znów w innej wersji. Kelner, z którym staram się ustalić co mnie ujęło w pierwowzorze, przynosi następną wersje, bardzo zadowolony, ja mniej. Przegrana sprawa. Krzysiek wcina swoje ciastka i nie ma problemów. A na plaży ludzi więcej, bo długi weekend ma swoje prawa. Nasz pies wodoodporny, nagle postanawia poderwać wodną suczkę i jak gdyby nigdy nie miał z tym problemu lezie za nią do wody, ciągnąć za sobą na smyczy zdumionego Krzyśka. Wszystkie psy przepisowo przyczepione do swoich właścicieli kąpią się radośnie. Ludzie też, chociaż nie wszyscy są tekstylnie przygotowani. Długi spacer, po plaży i okolicach, z którego wracamy ustalając po drodze, że jutro ruszamy z tej wakacyjnej krainy. Pogoda jest po naszej stronie. Słońce nareszcie rządzi i chociaż docierają komunikaty o upałach, to dla nas klimat jest idealnie umiarkowany. Wiatr nie przeszkadza, słoneczne dni na wodzie to coś czego brakowało nam najbardziej.

2 thoughts on “ona: Na fali”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *