Ona: Na zielono

Wyruszamy z gościnnego Neusterlitz, bo ten ranek już na to pozwala. Wiatr jest zimny jednak nie taki dziki. Udaje nam się pięknie wyjść z naszego opalikowanego miejsca. Wypływamy w kierunku… na dziko. Na pierwszym jeziorze, o na dziko jest trudno, bo wszędzie szuwary i chociaż robimy kilka podejść, to się nie udaje. To plan „b” płyniemy w kierunku Priepert, czyli kierunku „do auta”. Kończymy powoli pierwszą część podróży. Dla mnie to cześć zwiadowcza, bo brak mi było pojęcia o tym, jak tu się pływa. Wrócimy dopiero w sierpniu. Nie jestem już tak sceptyczna, chociaż ponieważ pływamy przed sezonem, sezon może okazać się barwniejszy. Tymczasem jest malowniczo i baaardzo spokojnie. W standardzie na duże jezioro widać średnio trzy łodzie. Za to w śluzach dziwne korki. Ale korki sympatyczne, bo przecież sami się śluzujemy, to nie ma na co narzekać. Załogi w większości w wieku zbliżonym, wyposażone po uszy we wszystkie potrzebne gadżety, chociaż na ogół to czarter. Załogi siedzą ładnie wystylizowane w marinach przy aperolach i to daje swoisty klimacik. My odstajemy językowo, ale wiekowo już mniej i to mnie wprawia w zadumę. Pies nam trochę pomaga w integracji, bo tu w załodze pies też w większości. Na ogół dobrze ułożony. To kolejne pytanie… W restauracyjkach te psy obowiązkowo, przy stoliku, z minami bywalców i bez agresji. Dobrze, akurat to ma nasz Django wgrane, bo od szczeniaka ze swoim panem w parku brał lekcje zachowania się w lokalu. A wracając….wracamy do szukania miejsca na nocleg. Po dwóch śluzach następne jezioro i mamy co chcemy. Miejsce w lesie. Lasy są tu potężne i pełne życia. Pies obowiązkowo na smyczy wącha tropy, a sarny obok biegają spokojnie. Nasz miejski, myśliwski ma głowę zajęta przyziemnymi sprawami. A las przepiękny, ścieżki prawie niewidoczne, ludzi brak. Aż trochę groźnie i niesamowicie. Nie znam w Polsce takich lasów.

1 thought on “Ona: Na zielono”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *