Ona: nie to fajne , co fajne , tylko co się komu podoba

Budząc się zasupłana w śpiworze i dwóch kocach polarowych , poprawiłam seksowną, nocną stylizację złożoną z termoaktywnej bielizny , dresu i kurtki puchowej z kapturkiem, zastanawiałam się przez moment czy to jest to czego pragnę . Zaraz potem dostałam aromatyczną gorącą kawę z ekspresu, który Witki wożą na turystyczne okazje i już stało sie oczywiste , co jest fajne. Na niebie zrobiło się błękitnie i świat wyglądał jak z letniego obrazka. W planie mieliśmy dziś pooglądanie Suncampera 35 , który miał nam pokazać zaprzyjaźniony znajomy znajomych. Zebraliśmy się sprawnie i ruszyliśmy do Łabędziego Ostrowu, gdzie byliśmy umówieni. Witek za sterami. Nie był to spokojny spacerek na jaki sie zanosiło. Kapryśne Słoneczko gdzieś polazło, deszcz standardowo zimny i popychany wiatrem testował wywrotność łódki razem z nami. Marynia wyciągnęła Święte Księgi , ja zaczęłam rozpracowywać szybki sposób na wyjęcie kapoków z pojemnika w podłodze na rufie. Po rozgyzieniu ciekawego systemu uchwytów otwierających znalazłam komplety ratunkowe ,nówki jeszcze ofoliowane. Nie chcąc wprowadzać nerwowej atmosfery nie ruszałam foli obserwując wędrówki przedmiotów po pokładzie w zależności od stopnia nachylenia łódki i gwałtowności uderzenia fali. Co miało spaść to spadło, reszta była przyśrubowana. Panowie kapitanowie robili dobre miny i szukali bojek, spienione bałwanki skakały po falach ,a Łabędzi Ostrów czekał . Dopłynęliśmy dzielni i samotni ,bo innych ochotników nie było. Zacumowaliśmy na muringu perfekcyjnie i poszliśmy w ulewnym deszczu , na który tubylcy jakoś nie zwracaja uwagi oglądać następny jacht Krzyśkowych marzeń. Mogliśmy go sobie pożyczyć i popływać, bo dziwnie nie było tłoku, ale postanowiliśmy to zrobić w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody. Trzeba jednak przyznać ,że dalej nam się podobał . Tymczasem wróciliśmy na Tytana i popłynęliśmy do Giżycka. Deszcz troche odpuścił i zacumowalismy bez większych wydarzeń za kręconym mostem. Kompaktowe miasto, bez problemu znaleźliśmy fajną knajpkę i dobre rybki. To nas nastroiło pozytywnie, wiec kolejne oberwanie chmury potraktowaliśmy pobłażliwie. Zrobiliśmy spacer i Krzysiek otrzymał wyczekaną czapeczkę. Jest stylowa z polaru i moze być przerobiona na szaliczek💂‍♀️. Nakarmieni suchą nogą dotarliśmy na pokład i oglądając piękne kawałki dotarliśmy do Jagodnej. Tutaj niezłe były gimnastyki z cumowaniem, bo jest to przystań pięciogwiaździsta i dlatego obsługa w postaci jednego pana czekała na nas na pomoście . Pan robił co mógł żeby nam nie wyszło i źebysmy dobili do wszystkich jednostek w marinie, cumę muringową nam zabrał i wkręcił w śrubę, miejsca do parkowania wciąż zmieniał mimo, że placu było wokół dużo . Poradziliśmy sobie mimo wszystko. Potem było gorzej , bo ilość gwiazdek przystani wygenerowała niespodzianą ilość złotówek za każdą przyjemność .Takiego cennego sikania jeszcze nie doswiadczylismy. Zwłaszcza po sezonie. Marynia pobiegła fotografować okolicę, bo przynajmniej to było bez ekskluzywnych opłat , a jest urokliwie i nawet tęczowo. Jak oglądam te fotki , to cieszę się, że udało nam się tu dopłynąć. Tym bardziej , że nie była to bułka z masłem. Tym razem to inny rodzaj satysfakcji. Posezonowe rozrywki jako jedyni goście mariny zapewniliśmy sobie sami. Rozgrywamy turnieje karciane i grzejemy się jak możemy , bo temperatury wieczorem spadają do 8 stopni. Odczuwalna jest o kilka kresek niższa… I to jest wyzwanie! Jutro płyniemy do Rynu i liczymy z Marynią na poważne zakupy, bo ciepłe ciuchy nam się kończą . Tzn. ich przydatność do użycia . Przestaje teraz wierzyć w plotki o tłoku na Mazurach. Ta pora roku ma swoje dobre strony tylko trzeba znaleźć sklepy dla himalaistów, a nie żeglarskie i dokompletujemy co trzeba..

Wyglądają na zadowolonych
Nowa czapeczka kapitańska
Marynia robi piękne zdjęcia …
My też na nich dobrze wyglądamy…
Widoczki prima sort….

1 thought on “Ona: nie to fajne , co fajne , tylko co się komu podoba”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *